Pięć jenów.
Data: 08.06.2019,
Autor: Marcin123
... rękami, po stracie miecza na polu walki; judo, które ćwiczę, wywodzi się z jujitsu, ale jest sportem – wyeliminowano wszystkie najbardziej niszczące i zabijające techniki – a teraz z Haną miałem okazję je poznawać). Miała je opanowane na poziomie mistrzowskim. Po godzinie treningu z nią byłem pełen uznania i szacunku dla jej umiejętności – była po prostu doskonale wyszkoloną techniczne, ludzką maszyną do zabijania!
Kiedy wieczorem trening się skończył, po wyjściu z dojo Hana podeszła do mnie i szepnęła:
- Bardzo Ci dziękuję za wspólny trening. Marzyłam, żeby z Tobą ćwiczyć. Niestety, chciałabym być teraz z Tobą, iść na spacer, ale zaraz muszę z tatą udać się na uroczystą kolację z Gonzalezem-san i Tanaką-san. To potrwa...
- Okey, ale i tak spędziliśmy razem dzisiejszy dzień! – powiedziałem.
Byłem zmęczony. Kiedy zjadłem, umyłem się i rzuciłem na futon. Prawie natychmiast zasnąłem.
Rano poszedłem na śniadanie i pan Sano zaprosił mnie do swojego stolika, gdzie też siedziała Hana. Tanaki i Gonzaleza już nie było – wyjechali, byli tylko w pierwszym dniu. Byłem zachwycony seminarium i mu to powiedziałem. Machnął ręką, jakby opędzał się od muchy. Powiedział, że obserwował mnie na sali i widzi we mnie wielki potencjał. Taki komplement od cenionego w świecie mistrza – do dopiero coś! A Hana kiwała głową i życzliwie się uśmiechała. Widziałem, że inni uczestnicy seminarium, siedzący przy innych stolikach, zerkają na mnie nie rozumiejąc, kim jestem – byłem w tak ...
... dobrej komitywie ze światowej sławy instruktorem i jego córką.
Dzień znów upłynął mi na ćwiczeniach technik. Dla mnie – nieocenione doświadczenie, zwłaszcza, że ćwiczyłem z mistrzynią, czyli Haną. Dzięki jej objaśnieniom i ćwiczeniu z nią nauczyłem się bardzo dużo. Wieczorem, kiedy pan Sano zakończył seminarium i nas pożegnał, z przyjemnością poszedłem do pokoju, by odpocząć. Hana szepnęła mi, że ma jeszcze trochę pracy jako organizator, i musi tacie pomóc, ale potem mnie znajdzie w pokoju i spędzimy trochę czasu razem.
Wróciłem do pokoju. Za oknem wiał wiatr, ciemne chmury zasnuły niebo. Zbierało się na burzę. Wyszedłem i postawiłem motocykl pod wiatą, wróciłem do pokoju. Byłem senny, czekałem na Hanę. Jutro miała rano wracać z tatą samochodem. Ja miałem wrócić moim „Bonnie”. Patrząc, co dzieje się za oknem pomyślałem, że nawet nie będziemy mogli iść na spacer...
Zdrzemnąłem się. Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Było już po zmroku, za oknem było ciemno, szumiały krople uderzające o parapet i dach.
Otworzyłem oczy. W drzwiach stała Hana. Dostrzegłem, że jest boso i tylko w koszuli nocnej – przyszła chyba prosto ze swojego pokoju. TYLKO w koszuli – w świetle padającym z korytarza prześwitywał pod cienkim materiałem zarys jej nagiego, pięknego ciała. Zamknęła drzwi od pokoju. W pokoju był półmrok. Dostrzegła, że spałem i teraz otworzyłem oczy.
- Bardzo Ciebie pragnę – powiedziała szeptem. I opuściła w dół koszulkę nocną, w której do mnie przyszła. Bez dalszych, ...