Pięć jenów.
Data: 08.06.2019,
Autor: Marcin123
... momencie zobaczyła uniesioną rękę Milenki, uśmiechnęła się w taki sposób, że aż poczułem dreszcz, bo jej buzia stała się wręcz promieniejąca, i podeszła do nas.
- Witajcie! – powiedziała po polsku i znów uśmiechnęła swoim niebiańskim uśmiechem, pokazując równiutkie, białe ząbki – w sprawie portfela...
Oboje równocześnie z Milenką wstaliśmy, skinęliśmy głowami, patrząc zafascynowani na tą urodziwą postać.
- ...jestem córką Sano Eizo, mam ma imię Mei, ale przyjaciele nazywają mnie Hana...
- Hana... – szepnęła Milenka – to znaczy po japońsku kwiatuszek... Kirei desu ne, kono hana... (ten kwiat jest przepiękny...).
- Dziękuję za komplement – dziewczynka uważnie spojrzała na Milenkę i w jej oczach pojawiły się wesołe iskierki – widzę, że troszkę mówisz po japońsku, nie spodziewałam się...
- Troszkę... – cicho roześmiała się Milenka – po prostu studiuję japonistykę...
- To fantastycznie! – rozpromieniła się Hana, ale zaraz potem spuściła oczy, przykrywając je wspaniałymi, długimi i pięknymi rzęsami, by opanować emocje. Rzęsy nie były sztuczne... Po czym dodała:
- Konnichiwa. Ogenki desu ka? – i z uśmiechem pięknie się ukłoniła Milence, spuszczając przy tym długie rzęsy.
- Okage sama de. Ya. Hajimemashite. – odpowiedziała Milenka, również się uśmiechając, i z szacunkiem skinęła głową.
- Nihongo ga sukoshi shika hanasemasen (a ja mówię po japońsku tylko trochę) – zaśmiałem się – Dobra, dobra, mówimy po polsku. Siadaj tutaj, Hana – odsunąłem krzesło - ...
... Hana, Milenkę poznałaś. Ja jestem Marcin. Rozmawialiśmy przez telefon. Przepraszam za bezpośredniość, ale powiedz, skąd Ty tak doskonale znasz język polski? Mówisz, jak polka. Nie ma nawet śladu obcego akcentu – powiedziałem – a i urodę masz chyba nie do końca japońską...
Hana smutno uśmiechnęła się.
- Bo jestem tylko w połowie Japonką. Moja mama była polką mieszkającą w Japonii. Nazywała się Polańska i w domu rozmawiała ze mną po polsku od najmłodszych lat. Ona właśnie nazywała mnie Hana, bo mówiła, że jestem jej kwiatuszkiem, a i imię „Hana” przypominało jej polskie imię „Hania”...
- „Gdyby była polką, nazywałaby się Hania Polańska... a tak jest Mei Sano....” -pomyślałem.
Przyjrzałem się jej uważnie. Była po prostu przepiękna. Piękna była również Milenka. Ale uroda Japonki była... ZJAWISKOWA – to dobre słowo. Jej twarz była doskonała – miała niemal europejskie rysy twarzy, ale urzekające i zapadające w duszę przecudne, skośne, wielkie czarne oczy. Naturalnie czerwone, namiętne usta. Twarz okalały mocne, lekko kręcone, kruczoczarne włosy. Pod bawełnianą koszulą rysowały się niewielkie piersi. Robiła wrażenie osoby bardzo uważnej, spokojnej, ale jednocześnie miała sprężysty, koci krok i wewnętrzną siłę. Była drobna, niewysoka, ale sposób poruszania się zwiastował osobę, która doskonale kontroluje swoje zachowanie, jest odważna i śmiało stawiająca czoła rzeczywistości. Była w niej jakaś doskonale kontrolowana energia, jak u sportowców czy adeptów sztuk walki. Z ...