Połowiczny niefart
Data: 06.05.2020,
Kategorie:
Klasycznie,
Nastolatki
wspomnienia,
Autor: Indragor
... Wreszcie doczekałam się. Jednak szybko coś się zmieniło. Nadal dotykał mojej ociekającej soczkami myszki, ale niespodziewanie przestał całować. Po następnych paru sekundach wyjął rękę spod spódniczki i odsunął się ode mnie. Zupełnie to mnie zaskoczyło. Spojrzałam, zaczerwienił się nie wiadomo czemu. Zaraz potem usiadł na kanapie a ja kompletnie oszołomiona niezrozumiałą reakcją też. Siedzieliśmy tak w milczeniu przez może dziesięć sekund, ja zapewne z okrągłymi ze zdziwienia oczami, po czym mój chłopak poderwał się, coś bąknął zawstydzony, że musi już iść i po prostu uciekł. Zostałam sama stojąc z głupią miną na środku pokoju nie pojmując jak do czegoś takiego mogło dojść. Jak mógł mi wyciąć taki numer?! Co źle zrobiłam?
W następnych dniach wstydził czy bał się do mnie odezwać a ja byłam wściekła, że tak uciekł, więc też się do niego nie odzywałam. Tydzień później zaczęły się wakacje. I tak nasz romans wyparował o ironio znowu przez wakacje, a przynajmniej częściowo przez nie. Ja niestety musiałam czekać jeszcze dość długo, zanim straciłam dziewictwo. Nastąpiło to dopiero w wakacje po maturze. Jak się tak bliżej zastanowić, to zawsze przytrafiały mi się dziwne rzeczy w wakacje lub w ich najbliższej okolicy. Widocznie taki to już mój urok.
Po ogólniaku, jak to po ogólniaku, każdy z nas poszedł swoją drogą; z większością osób straciłam kontakt. Mojego pechowego byłego chłopaka co prawda sporadycznie widywałam na ulicy, ale jakoś nie było nigdy okazji, żeby porozmawiać. ...
... Prawdę mówiąc, obojgu nam na takiej rozmowie nie zależało. Oczywiście już dawno temu domyśliłam co się wydarzyło i rozmowa na ten temat mogłaby okazać się krępującą. Co się stało, to się stało. Przeszłości się nie zmieni, nawet jeśli ktoś – tak jak ja – odrobinę jej żałuje. A właściwie niewykorzystanej przeze mnie szansy na ułożenie sobie życia z tym chłopakiem.
Czas jednak robi swoje. Dziewięć lat tym pechowym spotkaniu, czyli gdy mieliśmy już po 26 lat, zobaczyłam jak idzie ulicą akurat prosto w moim kierunku. Tym razem postanowiłam go zaczepić. Po zwyczajowym powitaniu, równie zwyczajowo zapytałam „jak leci”. Okazało się, że niedługo się żeni. Nie wiem czemu, ale gdy usłyszałam tę nowinę poczułam lekkie ukłucie w okolicy serca. Pogratulowałam mu, cóż innego w tej sytuacji mogłam zrobić? Wymieniliśmy jeszcze kilka niezobowiązujących zdań o dawnych szkolnych czasach, bo o czym mielibyśmy rozmawiać, tylko to nas łączyło, i że warto byłoby znowu spotkać się w klasowym gronie. Już otworzyłam usta, by się pożegnać, gdy mnie ubiegł:
– Wiesz, chętnie bym z tobą jeszcze pogadał, ale trochę się śpieszę... formalności przed ślubem...
Chciałam powiedzieć, że rozumiem czy coś w podobnym stylu, gdy ponownie mnie ubiegł niespodziewaną propozycją:
– A może spotkajmy się, pogadamy o starych czasach, tylko ty i ja... Co ty na to?
Zastanowiłam się. Właściwie czemu nie?
– Zgoda – odpowiedziałam nie znajdując powodu odmowy.
– Fajnie – rzucił – u ciebie czy u mnie?
– Może ...