1. Piątki dla klimatu


    Data: 11.06.2019, Kategorie: maturzystka, klasyczny podryw, fridays for future, powiatowe miasteczko, narrator chwalipięta, Autor: MrHyde

    ... się spieszyć — odpowiedziałem przekornie i ponownie zacząłem całować po brzuchu.
    
    — Marku, proszę. Mamy jeszcze tylko parę minut.
    
    — Dopiero zaczęliśmy. — Rozchyliłem jej nogi. Wsunąłem się głową między uda.
    
    — Mareczku!
    
    — Tego nigdy nie wolno przerywać w połowie. — Postanowiłem poprzekomarzać się jeszcze trochę i pokazać, że w miłości przed żadnym szaleństwem się nie cofnę. Dziewczyny to lubią.
    
    Paulina wiedziała jednak, jak sobie ze mną poradzić. Pobrała daninę ustami.
    
    — Wygrałam! — zawołała, wybuchając spazmatycznym śmiechem.
    
    — Gretko, czegoś takiego się po tobie nie spodziewałem — odpowiedziałem otumaniony narkotykiem spełnienia.
    
    — Ja też nie. — Paulina zaśmiała się jeszcze raz, tym razem chowając twarz w dłonie. — Kiedy się teraz spotkamy?
    
    Umówiliśmy się na poniedziałek u mnie w biurze. Z powodu zajęć Pauliny tylko na parę minut po szkole. I od razu też na wtorek u niej w domu. Och, żeby zawsze tak gładko szły sprawy z kobietami.
    
    Na demonstracji w piątek Dawid był strasznie osowiały. Paulina próbowała go trochę rozruszać, ale bezskutecznie. Mamrotał tylko, że dobrze się czuje i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Krystian na odwrót zdawał się czerpać siłę ze słabości kolegi. Ale może to tylko wrażenie, bo typ wiecznego wesołka. Paulina promieniowała pozytywną energią, wpędzając w zazdrość koleżanki. Kobiety mają co najmniej dziesięć zmysłów oprócz standardowych węchu, smaku, słuchu i tak dalej. Bezbłędnie wyczuwają stan innych kobiet, czy ...
    ... męczy je migrena, ile ostatnio miały orgazmów. Wiedzą o sobie nawzajem absolutnie wszystko. A ja udawałem, że ze szczęściem Pauliny nie mam nic wspólnego. Mimo że nie kto inny tylko ja, znów muszę się pochwalić sam, skoro nikt inny nie pochwali, maczałem w tym palce.
    
    Jednak nic co dobre nie może trwać wiecznie, a już szczęście w sprawach damsko-męskich to na wyjątkowo pstrym koniu jeździ. Po demonstracji młodzież wróciła do szkoły na ostatnie zajęcia, a potem zaprosiłem Paulinę i chłopców do pizzerii. Nie ukrywam, że zrobiłem to po trochu z perwersyjnej próżności. Chciałem popatrzeć, jak się ślinią do koleżanki i ponapawać się ich niewiedzą i bezradnością. Powinienem był ten krok dwa razy przemyśleć. Jak to mówią, pycha kroczy przed katastrofą.
    
    — Co wam podać do picia? — usłyszałem nad sobą pytanie kelnerki.
    
    Głos jak głos, kobiecy. Tylko jakiś taki znajomy. Odruchowo odwróciłem głowę i... Beata, Patrycja? Ja tę dziewczynę skądś znałem. Ona mnie na pewno znała. I to nie jako księgowego, który jakiś czas temu otworzył biuro w tej mieścinie. Tylko kim ona była, nie mogłem sobie uzmysłowić w pierwszej chwili. Nie wiem, jak na to niespodziewane spotkanie zareagowało moje ciało. Być może zamknąłem oczy, uciekłem spojrzeniem w menu, na pewno kąciki ust zacisnęły się w nerwowym grymasie. Pozostali raczej nic nie zauważyli, ale ja wiedziałem, że z tego spotkania nic dobrego nie wyniknie.
    
    „Żeby tylko sobie nie przypomniała. Żeby tylko nie próbowała się przywitać. Nie znam ...