Czerwony kapturek
Data: 14.06.2019,
Kategorie:
Wilk,
bajka realistyczna,
czerwony kapturek,
kontrowersyjne treści,
Autor: starski
... palec nieco dalej i jął nim gmerać, delikatnie, zaginając go i prostując, aż nie wszedł chyba cały. Złapałam go za rękę, bo tak mnie nagle zakuło, że aż pociemniało w oczach. Zaraz jednak przeszło i wróciło poprzednie uczucie. Wtem doszło nas warknięcie. Bogusza, jak oparzony wyciągnął ze mnie palec i skoczył na równe nogi. Ja też się ocknęłam i opuściłam spódniczkę.
Wstaliśmy oboje. Warknięcie nie powtórzyło się już, ale czar prysł i przyszedł wstyd i poczucie winy. Zebrałam z ziemi but i majteczki. Bez słowa minęłam Boguszę i pobiegłam do leśniczówki.
Pchnęłam otwarte już drzwi i wbiegłam do sieni. Uda ciągle trzęsły mi się jeszcze i oparłam się o ścianę, żeby trochę ochłonąć. wtedy, gdy spojrzałam przez kuchnię, do izby babuni, moim oczom ukazał się widok, którego raczej nigdy bym się nie spodziewała. Przetarłam oczy, ale nie mogłam się mylić. Wypięte bezwstydnie, białe pośladki babuni, przecięte czarną, grubą kreską pomierzwionych włosów, świeciły wystawione jak na pokaz. Dlaczego babcia tkwiła w podobnej pozycji, na środku łóżka, było dla mnie frapującą tajemnicą, a takie było to frywolne że nie wiedziałam, czy mam przeprosić i wejść, czy odwrócić się i uciec.
- Wróciłeś jednak, ty łobuzie! – W głosie babci, niby tym samym co zwykle, brzmiała nie znana mi dotąd nuta. – Teraz to się wypchaj, Wilk jest w do domu i lepiej żebyś się na niego nie napatoczył, bo jest zazdrosny o swoją kobietę – zaśmiała się babcia, a ja zbaraniałam jeszcze bardziej. Postanowiłam ...
... wycofać się na palcach, dopóki babcia nie odkryła jeszcze, że to ja właśnie, gdy poczułam, jak mokry nos wilka trąca mnie w udo. Pisnęłam, przestraszona i w ten sposób spłoszyłam i babcię. Szybko zawinęła się w narzutę i legła na łóżku jakby nigdy nic.
- To ty wnusiu?
- Tak babuniu! – krzyknęłam z kuchni, udając zupełnie beztroski ton. Zaraz przyjdę, tylko trzewiki wyczyszczę, bo wlazłam...w...
- A czemu tak wcześnie?! – zapytała babcia, jakby nieco rozeźlona. – W kościele nie byłaś, czy stało się co?
- Byłam babciu – Zdjęłam buty i wyrzuciłam za drzwi. Weszłam do izby. Nie potrafiłam jednak zupełnie udać, że nic się nie stało. Chyba trzęsłam się cała i na mojej twarzy łatwo można było wyczytać wstyd lub co jeszcze innego.
- A cóż ty taka, wystraszona? – Babcia mierzyła mnie, sama wyrazem twarzy zdradzając niepewność.
- Kosz utopiłam w potoku, babciu – powiedziałam prędko. – Tak szybko do ciebie chciałam przybiec, że pośliznęłam się i o mało sama nie wpadłam do wody.
- No to na cóż tak ci było gnać! –Teraz babcia była poirytowana nie na żarty.
- Do ciebie mi spieszno było.
- Spieszno, spieszno...Ja nie zając, nie ucieknę przecież. Siedzę tu cały tydzień sama, to i w niedzielę mnie tutaj zastaniesz.
- Stęskniło mi się babuniu.
- No i z tej tęsknoty, teraz śliwki będę jadła, zamiast chleba. – Babcia uśmiechnęła się wreszcie poprawiając okrywającą ją narzutę.
- A cóż ci babciu, choraś?
- A tak mnie w nocy pokręciło, że za nic krzyża nie mogę ...