Skert - wtajemniczenie
Data: 07.06.2020,
Kategorie:
gra,
BDSM
nieznajomy,
Autor: BaPe
... wszystko razem... Co to za głupota, ten SKERT... kurczę, jakie to podniecające... Niby wiadomo, co ma się jeszcze wydarzyć, ale...
- Mała... czemu jesteś taka sztywna... Nie, tak nie może być!!! Kornel pochwycił małą szpilkę i po prostu ukłuł Jolkę w pośladek. Aaaaa... CO ROBISZ!!!! Było to tak nieoczekiwane, że zesztywniałe ciało zwiotczało w jednej chwili. Ciało wiotkie i jednocześnie poddane woli samca... Jeszcze raz? – zapytał. Chcesz? Nie – powiedziała. Strach zwiększył podniecenie i uległość. Oczywiście, że nie chciała drugiego ukłucia. TRUSKAWKA – krzyknęła. Tru...!!!
- Zamknij się! Oprawca ujął w dłoń wibrator i posmarował zakończenie śliskim żelem. Wsunął dłoń między uda Jolki. Usiłowała zewrzeć je jak najmocniej, aby przeszkodzić, ale pewnie wsunął kolano między jej kolana i nic sobie nie robił z jej oporu. Żel - śliski, odświeżający, miętowy... powodował mrowienie, które rozlewało się na całe trzewia, na brzuch, uda, piersi... Kulka wibratora przesuwała się w dół, a ona zdawała sobie sprawę, że napięcie tak narasta, że ona, Jolka długo tego nie wytrzyma... Wibrator wędrował obok jej największej intymności i nie, nie dotykał tych najważniejszych miejsc, Umysł przestał pracować. Z każdą chwilą stawała się większym pożądaniem... Bezrozumnym żądnym seksu biologicznym zwierzątkiem... Niech wreszcie dotknie tego miejsca!!! Świnia bawi się nią! Każdy facet to świnia!!! SKERT... SKERT... Była skertką... Za chwilę skosztuje rosołu... Kogut, dorodny kogut... Rosół... ...
... Pragnęła, jakże pragnęła aby kogut wreszcie dotknął TEGO miejsca... i to nie wibratorem, bynajmniej. Kogut był wredny... niczym nie dotykał, a przecież żel zwielokrotnił doznania... Kogut muskał okolice, głaskał i nagle wibrator wdarł się TAM. Jolkę przeszyła błyskawica. To było, jak trafienie piorunem, jak utrata świadomości i zatracenie w porywach szalonego wichru. Błyskawica nie zanikła, jak zwykły to robić burzowe błyskawice, ale wyzwalała kolejne... I szalały kolejne wichry... Mrowienie rozchodziło się do najdalszych zakątków ciała. Coraz silniej i silniej! Drżała... Burza wyrywała drzewa z korzeniami... Jolka poddała się wichrowi i miotana jego porywami pędziła w najdalsze krańce świata... Kogut, bezlitosny kogut, zwiększał intensywność drgań... Tego było zbyt wiele... Otworzyła usta, aby krzyknąć, ale kogut przykrył je dłonią... Brzuch uniósł się ku górze... Kręgosłup wyprężył... Zastygła w nieustającym naprężeniu... Teraz kogut bezceremonialnie kładzie się na niej... Maczuga zastyga w stanie gotowości tuż przy wejściu do raju... Będzie rosół!!! Świetnie przyprawiony!!! Kogut wdziera się bez pardonu w tajemnicę. Wtargnął tam jak zdziczała horda barbarzyńców i teraz zdobywa twierdzę. Twierdza poddała się, ale kogut walczy do końca, aż do zdobycia każdej komórki jej ciała. Przecież ona, Jolka już nie może mu oddać niczego więcej... Nie ma niczego, czego by jej nie zabrał... Niesamowite doznanie całkowitego oddania! Pragnęła, zatrzymać czas. Totalny odlot... Nic nie może ...