1. Pan Smith (I)


    Data: 24.06.2020, Kategorie: BDSM Autor: Pumpkin

    ... zamierzał dać mi wytchnienia. - Ból to tylko przedsionek rozkoszy, wiedziałem że jesteś dla mnie stworzona. Życie ze mną nie jest proste, ale będzie pełne przyjemności. Takiej, której przeciętni ludzie nie zaznają. Ale ty na to zasługujesz. Przed północą doprowadził mnie jeszcze do czterech orgazmów i zerżnął, na koniec spuszczając mi się na mój brzuch i piersi. Zasypiając w silnych ramionach pana Smitha po raz pierwszy poczułam jego ciepło, spokojny oddech, bijące serce. Człowiek, mężczyzna, Pan Smith. Odkąd zaakceptowałam zasady pana Smitha, zaczęliśmy stanowić coś na kształt pary. Oczywiście, nie mało to wiele do czynienia z moimi dotychczasowymi związkami. Pan Smith wcale nie był uwikłany w konwenanse, jak wcześniej myślałam. Moja niesforność czy spontaniczność nie przeszkadzały ani jemu, ani nikomu z grona, które go otaczało. Choć byli to ludzie zgoła odmiennych temperamentów niż mój. Fakt, że większość z nich należała do nowobogackich snobów, nierzadko traktowali mnie dość protekcjonalnie. Lecz nie miało to żadnego wpływu ani na naszą relację, ani na relacje Smitha z jego świtą czy mocodawcami. Ani ja, ani on nie mieliśmy w zwyczaju oglądać się na innych. Karol Smith był cenionym profesjonalistą. Zajmował się ochroną i rozwiązywaniem, tak zwanych, niewykonalnych zadań. Nawet szef Smitha nie koniecznie chciał zagłębiać się w szczegóły realizacji zleceń, które przyjmował. Od tego miał Smitha. A Smith od tego miał swoich ludzi, bo on sam także nie szczególnie dobrze ...
    ... odnajdywał się brudnej robocie. Brudzenie sobie rąk nie było w jego stylu. Uchodził jednak za bezwzględnego i nieprzejednanego perfekcjonistę, co wzbudzało zarówno strach jak i podziw. W codziennym życiu był po prostu istną oazą spokoju. Trudno było sprowokować go do jakichkolwiek emocji, których nie chciał w danej chwili okazać. Traktował mnie z wyrozumiałością, podszytą szczerą czułością i troską. Rzadko jednak okazywał je wprost, Niemniej, zawsze i wszędzie, stał przy mnie, niewzruszony. Było dla mnie jasne, że w jego standardach oznacza to miłość. Karę natomiast wymierzał później. Karę, która była jednocześnie nagrodą dla nas obojga. Choć oczywiście w codziennych relacjach zwracałam się do niego po imieniu, w myślach, niezmiennie, nazywałam go „panem Smithem”. W jakiś sposób się tego domyślał i wiem, że bardzo podniecał go ten szczegół. Lubił też, gdy w domu, pod koszulę czy tshirt nie zakładałam stanika. Gładził i ściskał wówczas, popijając drinka lub przeglądając gazetę, moje sutki odznaczające się pod materiałem, co niezwłocznie doprowadzało, do mniej lub bardziej, ostrego rżnięcia. Mimo, iż wydawało się, że to zawsze on kontroluje sytuację, doskonale wiedziałam jak go sprowokować i wyzwolić jego niepohamowaną rządzę. Pewnego ciepłego, marcowego dnia, gdy szykowaliśmy się na proszone garden pary, założyłam luźną, żakietową sukienkę i sportowe buty. Stanęłam przed Smithem zalotnie się uśmiechając. Drgnięcie jego powieki oznaczało, że mu się podoba. Sukienka była krótka, lecz ...
«12...6789»