Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... chodzi, czy, zadawać pytania, czy po prostu czekać na dalszy ciąg. Wybrałem tę ostatnią opcję. Zrobiła jeszcze kilka kroków i znów kucnęła przy ziemi.
- Mech – powiedziała, rzucając mi wesołe spojrzenie. Teraz już musiałem wiedzieć o co jej chodzi. Ale nie wiedziałem. - Nie rośnie tu nic oprócz mchu – dodała. Na całym tym okręgu! - Mogłem przychylić się do takiej wersji. Rzeczywiście. Nie było wokół nas żadnego drzewa, ale za to mnóstwo krzewów, traw i innych mniejszych roślin. Ona zawiesiła dłonie nad ziemią, jak wróżka nad stołem z kartami. Nagle wstała i uderzyła obcasem. Niezadowolona, odeszła i ponowiła próbę o krok dalej. Znów kucnęła i wbiła ostrze noża w mech. Wycięła i podważyła sporą połać.
- Podaj mi proszę tę gałąź – poprosiła, wskazując krzaki. Podniosłem badyl i nie bez trudu wyrwałem z bluszczu. Pociągnąłem w jej kierunku. Ziemia pode mną zapadła się w mgnieniu oka i zdążyłem tylko jęknąć coś bez sensu. Trzymany w ręku kołek, stawił opór na sekundę, rozciągnięty między krawędziami czeluści, by zaraz trzasnąć zdradziecko. Widziałem jak jasny otwór oddala się, gdy spadałem, zbyt przerażony by krzyczeć, nagle uderzyłem plecami o wodę. Otoczyły mnie spirale rozszalałych bąbelków powietrza. W jednej chwili błękitny otwór stał się zamazaną, nieregularną plamą. Chłód walczył ze strachem o prym nad moim umysłem, w niezwykle gwałtownym pojedynku. Machałem wszystkimi kończynami na raz, jakby chcąc zaznaczyć, że ja też mam jeszcze coś do powiedzenia. Przez ...
... nieskończony ułamek sekundy myślałem, że nie przestanę tonąć i że czeka mnie dno czeluści, mój mózg, z jakiegoś powodu grał White Rabbit, gdy nagle zdałem sobie sprawę, że rozmazana plama światła przestała się oddalać, przyciągała mnie teraz do siebie, kończąc wreszcie ten kiepski żart. Wystrzeliłem nad powierzchnię, wciągając tyle powietrza ile tylko były w stanie pomieścić moje płuca. Wiedziałem, że to nie koniec kłopotów, bo praktycznie nie potrafiłem pływać. Z trudem utrzymywałem się na powierzchni dłużej niż kilka sekund. Teraz machanie rękami musiało mnie uratować. Wierzyłem w to ze wszystkich sił i wkładałem w tę czynność całą energię. W majaczącym nade mną otworze pojawił się kontur jakiejś postaci. Zaraz też chlupnęło obok i nagła fala zakryła mi głowę.
- Spokojnie – Usłyszałem głos Lary. - Nie szamocz się, bo utopisz nas oboje! - Poczułem, jak łapie mnie za włosy i ciągnie do tyłu, zaraz też uderzyłem łokciem w coś twardego. - Złap to – odezwała się za mną. W szamotaninie namacałem kamienną półkę. Cegły może były śliskie i zimne, ale trwały solidnie w jednym miejscu i to ceniłem w nich najbardziej. Obróciłem się i zawisłem na wystającej ponad poziom wody półeczce. Lara wyciągnęła się na nią i podała mi dłoń. Po chwili oboje byliśmy już na tej krawędzi. Oparty o chłodną ścianę dyszałem jak skąpany kot.
- Nie umiesz pływać? - Patrzyła na mnie, uśmiechając się życzliwie. Pokręciłem głową. Zaczynałem się trząść. Wokół panował półmrok. Jedynym oświetleniem była dziura, ...