Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... płaskorzeźba jakiejś przystrojonej w pióra, człekokształtnej istoty.
- Baklum Chaam – powiedziała Lara – Falliczny bóg Majów – Zacisnęła paski plecaka, a potem sznurowadła butów. Wreszcie wykręciła po raz kolejny spód mokrego podkoszulka, by związać go w supeł tuż nad pępkiem. - Miał uprowadzić i uwieść boginię Ixchel – mówiła - żeby spółkować z nią, dopóki nie urodzi mu potomstwa. Ixchel zmęczona towarzystwem amanta, podczas jednego z aktów prokreacji, otworzyła Wrota Ziemi, którymi uciekła od Baklum Chaama. - Falliczny charakter przedstawionego na płaskorzeźbie bóstwa był ewidentny.
- Gotowy? - zapytała. Mieliśmy się wspinać? Nurkowanie, wspinaczka – zastanawiałem się, co przyjdzie jeszcze. W ciągu ostatnich kilku godzin wykonałem więcej ćwiczeń fizycznych niż przez pół życia. Zazwyczaj, jedynym sportem jakim zajmowałem się regularnie, było frisbee. Teraz cieszyłem się, że chociaż to dało mi trochę zaprawy. Lara ścisnęła gruby warkocz i zakręciła nim jak śmigłem, pryskając dookoła kroplami wody. Ja postanowiłem pozostawić moje ubrania mokre, nie wiedziałem, czy za chwilę nie przyjdzie mi znów skakać do wody. Ona oczywiście wspinała się pierwsza. Przyglądałem się. Wyglądało to tak łatwo, ale kiedy przyszła moja kolej, nie było wesoło. Wykorzystywałem zarówno liany, jak i zagłębienia w murze. Nie śmiałem spoglądać w dół. Lara podała mi ramię, gdy zbliżyłem się wreszcie do krawędzi i pomogła wciągnąć się na powierzchnię.
- Brawo – powiedziała szeptem. ...
... Odpowiedziałem zasapanym uśmiechem.
Otaczały nas zarośla. Lara wskazała kierunek i udała się tam, pochylona jak skradający się filmowy Indianin. Poszedłem jej śladem.
Na polanie było pięciu ludzi. Dwóch gapiło się w dziurę, którą osobiście raczyłem stworzyć. Był to łysy mężczyzna, którego poznałem wcześniej. Obok, zaabsorbowany pluciem w otwór, stał młodzik w białej koszulce z napisem FUCK YOU. Opodal, na niewielkiej skrzynce z surowego drewna, siedział facet w kowbojskim kapeluszu i przepoconej koszuli. Nad nim stał muskularny, łysy gość w zielonym podkoszulku. Czwarty, odwrócony tyłem do nas, sikał w krzaki. Zaraz też otrzepał instrument i zapiął rozporek. Gdy się odwrócił, zauważyłem, że był śniady i nosił cienki wąsik. Tak jak i chłopak, on również mógł być Latynosem.
- Ten łysy grubas to Pedrosa – odezwała się Lara szeptem – Prostak jakich mało. Meksykanin. Były policjant, aktualnie ścigany listami Interpolu za przemyt i handel dziełami sztuki. Nie zna się na sztuce, bynajmniej, ale zna się na pieniądzach. Ten spocony, w kapeluszu to Dingo – mówiła – Obecnie, wierny pies Rogeiro, niegdyś człowiek Pedrosy. Najemnik, którego Rogeiro ciąga za sobą po świecie. - Mężczyzna zdjął właśnie kapelusz i omiótł się nim od insektów, odsłaniając posklejane, jasne włosy.
- Ten osiłek to Oleg Kraski, Ukrainiec z niemieckim obywatelstwem – kontynuowała. - Jeśli Australijczyk nie błyszczy inteligencją, to Kraski ma umysł śniętej ryby. Tępy osiłek i brutal. Pedrosa lubi otaczać się takimi ...