1. Vagabunda


    Data: 04.07.2020, Kategorie: funfiction, lara croft, tomb raider, przygoda, Autor: starski

    ... pistolet zdawał mi się kompletną przesadą. - Przeciwnie do tego co o mnie myślisz, ja wcale nie bawię się w amatora przygód. Wiesz doskonale kto stoi za tym wszystkim i czego się ode mnie oczekuje. - powiedział z wyrzutem Roger. Tym razem to ona parsknęła, dosyć wzgardliwie.
    
    - A teraz zapraszam do obozu i mam nadzieję, obejdzie się bez żadnych sztuczek z twojej strony – dodał, machając lufą.
    
    Przywitano nas gorąco. Może nie akurat mnie, ale Larę owszem. Nie obyło się bez pogwizdywań. Ten młody podszedł i przyglądał się jej z bliska, jakby oceniał kupioną właśnie krowę. Na mnie spoglądali z pewnym chłodnym dystansem. Larze odebrano plecak. Rogeiro upewnił się, że był w nim drogocenny artefakt. Pedrosa, oprócz nieprzyjemnego wyglądu, mógł też pochwalić się odpychającą wonią. Ukrainiec przetrząsnął mi kieszenie, z których wydobył zalaną komórkę oraz klucze od domu i furgonetki. Pomyślałem, że mógłbym chociaż rozłożyć telefon i spróbować go osuszyć, ale chyba nie zrozumiał moich zamiarów. Pchnął mnie i zabrał wszystko ze sobą. Larę chciał zrewidować Australijczyk, ale skończył na ziemi z wykręconym przedramieniem. Musiał interweniować Pedrosa, doskakując z wyciągniętą nie wiadomo skąd automatyczną strzelbą. Zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Sytuację załagodził Rogeiro, ale zauważyłem też napięcie pomiędzy nim, a Meksykaninem.
    
    - Brasileiro? – zagadnął mnie ten ostatni, odchodząc od zamieszania.. - Czy Peruano? - Nie zdziwiło mnie to wcale. Moi pradziadkowie przybyli do ...
    ... São Paulo z Ayacucho. Mój dziadek był z Porto Alegre. Matka już z Rio, ale ja nadal wyglądałem na Peruwiańczyka. Zastanawiałem się tylko skąd wiedział, że jestem Brazylijczykiem.
    
    - Brasileiro – potwierdziłem – z São Paulo.
    
    - Brasileno... - żachnął się – Nie wyglądasz.
    
    Zacząłem zastanawiać się co właściwie chcą z nami zrobić, kiedy pozwolą nam odejść i wrócić „naszym” helikopterem. Wszystko wyjaśniło się już po chwili, gdy pod bronią odprowadzono nas do większego śmigłowca i „zaproszono” na pokład.
    
    Za sterami zasiadł Australijczyk. Z krótkiej dyskusji zrozumiałem, że Rogeiro poleci maszyną, którą przyleciałem tu ja z Larą, bo należało zatrzymać się na tankowanie. Pedrosa zagroził Larze, że jeśli ma zamiar być niegrzeczna, skuje ją kajdankami. Obiecała, że nikogo nie zabije, mimo to, Meksykanin nie wydawał się usatysfakcjonowany.
    
    Śmigłowiec był duży, znacznie większy niż ten nasz.
    
    Mnie posadzono między śniadym Szwajcarem, a Ukraińcem. Na przeciwko usiadła Lara w asyście Pedrosy i chłopaka, którego pozostali nazywali El Niño. Pedrosa niemal wbijał lufę strzelby w bok Lary. Nie wiem czego obawiał się z jej strony, ale wyglądało na to, że wolał kontrolować sytuację. Po chwili byliśmy już w powietrzu. Z tego co zdołałem zrozumieć, wynikało, że lecimy na północ lub na północny zachód. Oznaczało to, że absolutnie nie w kierunku domu. Nie mojego w każdym razie.
    
    Na początku wszyscy milczeli, tak, jakby nikt nie miał nic do powiedzenia. Tylko ja z Larą wymienialiśmy ...
«12...192021...77»