Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... Podczołgałem się dokładnie nad Meksykanina, powoli i cicho, jakby zależało od tego moje życie. Poniekąd tak właśnie mogło być.
Jej wyciągnięte nad głową ramiona, przypiął kajdankami do żelaznej konstrukcji taśmociągu. To podnieciło go wyraźnie, bo nie powstrzymał się od sapliwego śmiechu. Przeląkłem się, bo wyglądała jak nieżywa. Jednak fakt, że ją przykuł, wskazywał, że tak nie było. Przez chwilę patrzył na swą zdobycz sapiąc. Wreszcie zdjął chlebak i ułoży go na skrzyni obok.
Wydobył ze środka cygarnicę, butelkę ginu i jeszcze jakieś klamoty. Zapalił cygaro i zaciągnął się nim głęboko. Z góry, jego łysiejąca łepetyna wyglądała jak kula kręglarska, do której ktoś niechlujnie poprzyklejał pasemka tłustych włosów. Zagarnął tę fryzurę, do tyłu i wziął się do dzieła.
Podszedł i kopnął ją w podeszwę. Nie było żadnej reakcji. Podkurczone kolano upadło bezwładnie na bok. Pochylił się i przykląkł. Odpiął klamrę jej pasa. Założyłem, że zabrali nasze rzeczy z pokoiku starowinki, po tym jak Rogeiro zaszedł mnie od tyłu. Pedrosa szarpnął i pociągnął w dół suwak jej szortów. Pomyślałem, że jeśli ten typ ma zamiar zrobić to co myślałem, że ma zamiar zrobić, to chyba lepiej, że ona jest nieprzytomna, jakkolwiek martwił mnie jej stan. Nie byłem pewien, czy przyczyną tego, że leży tak bezwładnie jest uraz fizyczny, jakiś narkotyk, czy alkohol. Zastanawiało mnie, że na lotnisku potraktowano ją jak gościa, teraz natomiast, znajdowała się na łasce tego brutala. Mogło też stać się ...
... coś nieprzewidzianego. Szorty powędrowały wzdłuż długich nóg i zaczepiły się o podeszwy butów. Krępy Meksykanin musiał szarpnąć, żeby się ich wreszcie pozbyć. Mamrotał ciągle pod nosem i z tego co słyszałem, mało było słów, które nie były przekleństwami.
Gdy pozbył się spodenek, rozrzucił butami jej nogi. Stał prawie bezpośrednio pode mną. Odcharknął przeciągle, wychylił się i napluł. Łbem zasłonił mi miejsce w które trafił. Wreszcie znów przykląkł nad nią i szepcząc ledwie dosłyszalne bezeceństwa, położył brudną łapę na opiętej bieliźnie. Przesuwał ją na wszystkie strony. Sycząc przy tym przez zęby i mamrocząc.
Coraz śmielej odsłaniał zarośnięty wzgórek. Wreszcie zrobił z fig jeden wąski pasek i wcisnął je między wargi sromowe. Drgnąłem, gdy w jego dłoni, znikąd, pojawił się nóż. Wsunął go pod materiał i przeciął jednym ruchem. Potem przyszła kolej na gumkę, i tak, sprawnie, dobrał się do zdobyczy. Majcher wbił w ziemię, na wyciągnięcie ręki i jęcząc głośno, na swój sposób pieszczotliwie, rzucił się twarzą w jej krocze. Zadzierał i podtrzymywał bezwładne uda i pośladki, wbijając łapczywie usta w czarny zarost. Ssał, lizał, mlaskał i gadał. Wpychał język i paluchy na przemian, ale najbardziej właśnie delektował się ssaniem. Lara nie reagowała w żaden sposób. Jej ciało, targane karesami, podrygiwało, trzęsło się czy podskakiwało, ale nie było w tym jej świadomego udziału. Zastanawiało mnie jaką perwersyjną przyjemność czerpał z tego Meksykanin? Pomyślałem, że mógłbym ...