Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... mojego apartamentu. A widok był majestatyczny. Potężna, biała piramida, po części w ruinie, sterczała z pobliskiego lasu.
Wykąpany, najedzony i zadbany, sączyłem właśnie sok pomarańczowy z wódką, gdy ktoś zapukał do drzwi. Pukanie powtórzyło się, zanim zorientowałem się, że powinienem zareagować.
- Proszę – rzuciłem pogodnie. Kremowe drzwi otworzyły się i wszedł nimi Rogeiro. Nie wiedziałem jak w tej chwili powinienem traktować samego siebie, co dopiero miałem myśleć o jego osobie. Pod pachą ściskał paczkę wielkości jaśka. Wydał mi się podekscytowany.
Uniósł brodę, jakby chciał zapytać o coś gestem. Dopiero po kilku sekundach pojąłem, że chyba ma na myśli moją głowę.
- Wszystko w porządku? – bąknął.
- W porządku – zapewniłem, machając wolną dłonią. Na sekundę, na jego ustach pojawił się cień uśmiechu.
- Jak sytuacja?– zapytałem ogólnikowo.
- Pozytywnie – odpowiedział mi trochę jakby zaskoczony. - To twoje szaty na dzisiejszą noc – Rzucił pakunek na otomanę, przypominając sobie o nim.
- Co dokładnie odbędzie się dzisiejszej nocy? - zapytałem, a w moim głosie sam zdołałem usłyszeć nutę niepokoju.
- Nie musisz się niczym przejmować – odparł. - Ty będziesz tylko asystował.
- Rozumiem – powiedziałem. - A czemu będę asystował?
- Odbędzie się pewien rytuał – Patrzył mi w oczy, jakby chciał odgadnąć czy jestem po jego stronie. Nie miałem nic do niego, w każdym razie, nawet mimo uderzenia w łeb, nie uważałem go za nieprzyjaciela w większym stopniu, ...
... niż któregokolwiek z pozostałych sukinsynów.
- Jaki rytuał? - Zaczynała mi się podobać ta zmiana mojego statusu.
- Antyczny lub zupełnie wydumany, rytuał otwarcia Wrót Ziemi – powiedział i już byłem prawie pewien, że nie do końca był jego zwolennikiem. Kiwnąłem głową, czekając na dalsze wyjaśnienia. Zmierzył mnie spod brwi. Najwyraźniej się wahał, a ja zastanawiałem się, o co mnie zaraz poprosi i dlaczego to właśnie ja jestem ważnym elementem jego prywatnego projektu.
- Muszę... – zaczął – Chcę cię o coś poprosić – Odniosłem wrażenie, że stawia wszystko na jedną kartę. - I od razu zaznaczam, że to również prośba Lary – dodał. W to akurat mogłem nie uwierzyć, ale postanowiłem wysłuchać do końca. Spod białego garnituru wyjął tak świetnie mi znany, poszargany plecak.
W żaden sposób nie mogłem skontaktować się z Larą. Po prostu mi tego odmawiano. Zakładałem, że jeśli i ona chciała się ze mną zobaczyć, również spotkała się z odmową, a może wcale nie odczuwała takiej potrzeby. Być może rzeczywiście Rogeiro był naszym jedynym łącznikiem. Nie wiedziałem czy mogę mu zaufać, nie miałem jednak innego wyjścia.
Tuż przed świtem zjawiło się dwóch ludzi w garniturach. Obudzili mnie raczej niedelikatnie, policzkami w twarz. Ubrani jak kelnerzy, okazali się czymś w rodzaju krawców. Byli chłodni, uprzejmi, ale stanowczy. Gdy nakazali mi się rozebrać, od razu zrozumiałem, że mówili poważnie. Posłuchałem. Pomogli mi założyć przyniesione przez Rogeiro ubranie. Jeden z nich miał ze ...