Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... sobą uplecione z trzciny sandały, pomógł mi przy ich wkładaniu. Wreszcie wyglądałem jak mnich z baśni. Biała toga z kapturem, ściśnięta zaplecionym w warkocz paskiem i te sandałki, to miało być moim jedynym odzieniem. Poprosiłem o chwilę w toalecie, od tego zależało czy misterny plan Rogeiro się powiedzie. Zgodzili się, niczego nie podejrzewając. Gdy wróciłem z ubikacji, zerknęli na zegarki i wyprowadzili mnie z pokoju.
Usypaną z białego grysu alejką, szliśmy przez szemrzące, zapewne syntetycznymi strumykami ogrody. Dołączyli do nas podobni do mnie przebierańcy. Nie byłem pewien czy wypada się rozglądać, ale słyszałem też kroki za sobą. Wszyscy, tak jak ja, mieli zarzucone na głowy kaptury. Ogród rozświetlały ukryte sprytnie lampki. Moi kelnerzy zniknęli gdzieś niezauważenie. Szedłem za podobną do siebie postacią. Po ruchu bioder domyśliłem się kobiety. Przed nami otworzył się niewielki placyk.
Szare kamienne schody, przyozdobione w lampiony i kwiaty, piętrzyły się stromo. Na szczycie znajdowała się konstrukcja z dużych, prostokątnych bloków. Wspięliśmy się po stopniach i po chwili, cały korowód otoczył lśniącą bielą kamienną platformę. Przyglądałem się stojącym wokół, zakapturzonym habitom i nie byłem w stanie dostrzec żadnej twarzy. Po sylwetkach odgadywałem płci zebranych. Niespodziewanie uderzył gong. Szereg naprzeciw rozstąpił się i na szczycie schodów, z różowiącym się za plecami niebem, pojawiła się inna postać. Niecałe pięć sekund zajęło mi jej rozpoznanie. ...
... Miała na sobie czerwoną pelerynę, którą ciągnęła jak ogon pawia. Jej twarz zasłaniała maska z wysokim czubem. Rozpuszczone włosy spływały na ramiona i piersi. Długie, wąskie pióra strzelały z kołnierza ku górze, czyniąc ją jeszcze wyższą. Po obu stronach szło dwóch, ubranych w złote habity służących. Podała im dłonie i dała wprowadzić się na kamienną platformę. Tu, sama, rozpięła szkarłatny płaszcz i pozwoliła mu opaść. Ciężkie piersi, jak i całe ciało, lśniły natłuszczone oliwą. Na biodrach mienił się szmaragdowy pas, którego przedłużona klamra zakrywała łono. Przypomniałem sobie, gdzie widziałem już coś podobnego. Był to artefakt ze zdjęcia w laptopie Lary.
Słudzy rozłożyli pelerynę jak posłanie z piór, a ona, nadal w masce, usiadła na nim, spuszczając długie nogi wzdłuż schodków. Uderzył kolejny gong i poczułem, poruszenie obok mnie. Odsunąłem się razem z innymi. Rzuciłem okiem w alejkę, ale nie dostrzegłem nikogo. Przynajmniej nie od razu. Dopiero po jakimś czasie pojawiła się sylwetka półnagiego, niskiego człowieczka. On również zakryty był płaszczem, ale chudą pierś miał odsłoniętą, a maska przypominająca dziób tukana, nie do końca zakrywała twarz. Dziadunio, przytwierdzony miał do bioder szeroki pas. Widok sterczącego poniżej klamry przedmiotu, rozbawił mnie niespodzianie.
Lara, w masce szkarłatnego ptaka, odchyliła się do tyłu, a doskonałe piersi rozłożyły się przy tym na boki. Otworzyła długie, umięśnione uda. Tukan, z kamiennym fiutem na pasku jakby przyspieszył. ...