Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... Dwaj słudzy pochwycili jego ramiona-skrzydła i wprowadzili po stopniach na podest. Za sobą ciągnął przytwierdzony do pasa jaszczurzy ogon. Uniósł ręce, uwalniając się od asysty. Doczłapał między jej uda, objął, delektując się ich bliskością, wreszcie zbliżył instrument. Widziałem dokładnie jak oba artefakty stykają się, i nagle, coś szarpnęło nim w przód, jakby zadziałała jakaś magnetyczna siła. Przedmioty połączyły się z trzaskiem. Lara wydała z siebie coś pomiędzy zaskoczonym jęknięciem a westchnieniem, a starzec wrzasnął, jakby z bólu lub strachu. Już na pierwszy rzut oka było jasne, że szarpnięcie poważne go nadwyrężyło.
Korzystając z zaskoczenia wykonałem swój ruch. Jednym krokiem znalazłem się za nim, złapałem za gruby, skórzasty ogon i szarpnąłem z całych sił, ktoś rzucił się na ratunek staruszkowi i pociągnął mnie za ramiona. Materiał trzasnął. Odrzuciłem gadzią protezę za siebie, w nadziei, że trafię nią tego, który mnie szarpał. Dziadunio, uwolniony, wysunął się z artefaktu, a jego wątłe ciało wpadło mi prosto w ramiona. Przekazałem je w dłonie asystentów. Między rozchylonymi wciąż nogami Lary pojawiła się błękitna poświata. Nasze zaskoczone spojrzenia spotkały się na sekundę. Światło błysnęło, rzuciłem się do przodu i, o dziwo, zapadła ciemność.
To było tak, jakbym spadał z bardzo dużej wysokości, ale tak naprawdę bez żadnego odniesienia. Nie widziałem nic, czułem tylko ten efekt w żołądku i nagły skurcz brzucha na końcu. Ziemia wcale mnie nie uderzyła; ...
... po prostu nagle, zorientowałem się, że dotykam jej łokciami i kolanami, jakbym położył się twarzą w gęstej trawie, albo jakbym to sobie dopiero uświadomił.
Podniosłem głowę. Patrzyła na mnie, zaskoczona nie mniej niż ja.
Znajdowaliśmy się na niewielkiej polance. Jasne kontury kamiennych konstrukcji, częściowo porośniętych bluszczem i roślinnością, rozsypane bez ładu, zajmowały część zielonej przestrzeni.
Ze wszystkich stron otaczała nas dżungla.
Ona naga, ja w dziwacznym habicie. Szok pomógł mi oderwać od niej wzrok. Zrzuciłem kaptur. Czym prędzej wyciągnąłem schowany pod ubraniem plecak. Nie wyglądała na zdziwioną, gdy jej go podawałem. Artefakty wciąż połączone, jarzyły się słabo. Lara wysunęła ostrożnie jeden z drugiego i gdy tylko to zrobiła, rozległ się bardzo głośny świst, jakby silnie sprzężone powietrze zostało uwolnione w jednej sekundzie. Trzasnęło, aż zabolało w uszach. Oba przedmioty znikły w oślepiającym błysku. Znów spojrzeliśmy po sobie, ale żadne z nie próbowało nawet tego tłumaczyć, Nie miałem pojęcia co o tym wszystkim sądzić. Lara pospiesznie wydobyła z plecaka swoje ubranie i kolejno zakryła nagość. Nie było butów. Ja zrzuciłem nieporęczny habit i tandetne sandałki. Pod spodem miałem założone podczas wizyty w łazience ubranie. Jak dotąd, porady Rogeiro miały sens.
- Co się stało?- zapytałem, bez większej nadziei na sensowną odpowiedź. Popatrzyła na mnie z uśmiechem, gdy nagle znów coś świsnęło, znacznie ciszej niż poprzednio, ale i tak ...