1. Vagabunda


    Data: 04.07.2020, Kategorie: funfiction, lara croft, tomb raider, przygoda, Autor: starski

    ... obu stron. Nagle drgnąłem, zauważyła to i z dołu popatrzyła mi w oczy. Potem odwróciła się i zobaczyła to również.
    
    Było ich czworo. Trzech mężczyzn i kobieta. Byli nadzy i uzbrojeni w kije. Mężczyźni mieli pomalowane na czerwono twarze. Kobieta nie. Miała za to krótkie czarne włosy, przycięte równo nad brwiami oraz kolec w nosie. Lara podniosła się powoli i uniosła obie dłonie. Powiedziała coś, czego nie zrozumiałem. Dzicy drgnęli nerwowo. Jeden z nich potrząsnął dzidą i odpowiedział w ten sam deseń. Celował we mnie patykiem.
    
    - Rozumiesz co mówią? - zapytałem, starając się zachować spokój.
    
    - Nie jestem pewna. - odpowiedziała, nie spuszczając ich z oka. - to Kawahiva, czerwony lud.
    
    Nigdy nie słyszałem o żadnym czerwonym ludzie. Nie wiedziałem gdzie dokładnie się znajdowaliśmy, ale stawiałem na amazońską dżunglę. Może dlatego, że nie znałem żadnej innej dżungli. Mężczyzna z włócznią wysunął się na przód. Był bardzo ostrożny. Jako że Lara stała między nami, przyglądał się jej w pierwszej kolejności, co jakiś czas wyglądając w moim kierunku. Dwaj pozostali również trzymali mnie na oku. Trudno było określić ich wiek. Najstarszy- ten z najdłuższą dzidą, mógł mieć około pięćdziesiątki. Lara wciąż trzymała obie dłonie na wysokości ramion w uniwersalnym geście nieagresji. Znów coś powiedziała i znów nie miałem pojęcia w jakim języku.
    
    - Czego od nas chcą? - zapytałem banalnie.
    
    - O ile dobrze rozumiem, zadają nam to samo pytanie.
    
    Nie zorientowałem się, że ...
    ... dotarliśmy do celu. Jeśli to była ich osada, mógłbym z powodzeniem przejść przez nią i tego nie zauważyć. Większość szałasów wyglądała jak oparte o pień gałęzie. Dopiero po wnikliwszym przyjrzeniu się, te konstrukcje nabierały sensu. Nie było tu ani żadnej polany, ani otwartej przestrzeni. Po prostu las z może trochę bardziej przerzedzonymi chaszczami.
    
    Z mijanych legowisk wyglądały ciemne głowy i błyszczące oczy. Niewielu odważyło się wyjść na spotkanie z obcymi. Wspięliśmy się na małą, ale stromą górkę. Na jej szczycie minęliśmy gruby, oplątany pnączami i bluszczem pień i zeszliśmy na drugą stronę. Tutaj, wioska była już znacznie bardziej widoczna. Większy szałas, na wykarczowanej polance, wyglądał jak pałac, w porównaniu z otaczającymi go namiocikami z liści i patyków.
    
    Tak na oko, wszystkich mieszkańców było około trzydziestu. Otaczali nas teraz szerokim kołem, zwołani przez tego, który wyglądał, przynajmniej z zachowania, na wodza. Zastanawiałem się, czy gdyby oddał swój zaostrzony patyk z piórkiem któremuś z pozostałych, byłbym w stanie go rozpoznać. Może po pękatym brzuchu...
    
    Kobiety też przypominały jedna drugą, do złudzenia. Różniły się tylko drobnymi elementami ubioru. U jednej; paski na przedramionach, czy głowie, bransoletki z liści, kolce w nosie u innej. Poza tym, okrągłe brzuchy, małe, sterczące jak u chłopców z nadwagą piersi i równo przycięte grzywki, były doskonale powielone. Mężczyzn, przystrojonych zupełnie podobnie, zdecydowanie odróżniały zabarwione ...
«12...545556...77»