Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... ucieczce.
- Roger – powiedziała, sięgając po swój plecak – jest sprytny – Uśmiechnęła się, wywracając go na lewą stronę. - Otóż to – Wskazała niewielki guzik, wpięty w podszewkę plecaka.
- Nadajnik? - zapytałem, znając doskonale odpowiedź.
- Możemy spodziewać się go w każdej chwili.
- To dobra wiadomość – Rzeczywiście poczułem ulgę. Nie byłem pewien na ile te przyjacielskie stosunki z dzikusami, mogą być stabilne.
- Raczej dobra. - Wyciągnięta na słomianej macie, poruszała wyprężonymi stopami. - Boi się zostawić mnie samą na dłużej. Nic nas nie łączy, ale Roger White należy do tych szarmanckich osobników, którzy czują się świetnie w roli rycerza, ratującego królewny w potrzebie.
- A ty? Czujesz się świetnie w roli królewny? - Popatrzyła na mnie jakoś inaczej. Tak, jakby uraził ją ton mojego pytania.
- Ktoś mógłby powiedzieć, że ja lubię być w tarapatach – Uśmiech nie do końca zmazał ten poważny wyraz twarzy. - Ale nie zmuszam nikogo, żeby rzucał się za mną na ratunek.
- Pewnie nie – Uśmiechnąłem się również, miałem nadzieję, że wyszło mi to naturalnie.
- Winna ci jestem przeprosiny – Usiadła. - Wciągnęłam cię w to wszystko, a miałeś być w domu na drugi dzień.
- Heh – sapnąłem beztrosko.
- Twoi na pewno się niepokoją.
- Nie sądzę. Bywa, że nie wracam na noc do domu. Myślę, że nie będą aż tak zaniepokojeni.
- Nocujesz u dziewczyny?
- Nie – odpowiedziałem... Za szybko.
- U kumpli? - Ubiegła mnie, zanim zdążyłem dodać cokolwiek do ...
... pierwszej odpowiedzi.
- Różnie – Wybrnąłem. Przynajmniej miałem taką nadzieję. - Widzieli cię u mnie w studiu. Domyślą się, że zabrałem się gdzieś z tobą.
- Rozumiem. - Uśmiechnęła się.
- Przez chwilę wpatrywaliśmy się we wspinającego się po słomce robaka.
- Tu panuje ścisły system patriarchalny – powiedziała, nie spuszczając oka ze stonogi.- Wódz toleruje to, że przemawiam do niego tylko dlatego, że mówię w twoim imieniu, inaczej wziąłby to za potwarz.
- Tsss – Syknąłem drwiąco.
- Powiedziałam, że należę do ciebie – Nie zdołałem powstrzymać parsknięcia. Na jej twarzy pojawił się jedynie zarys uśmiechu.
- Poważnie?
- Tak. Poważnie.
- Dlaczego?
- W razie, gdyby któryś z nich postanowił wziąć mnie sobie za żonę. - Zdębiałem zaskoczony. - To, że tutejsze kobiety są kompletnie podporządkowane mężczyznom, może grać na naszą korzyść – dodała.
- W jaki sposób? - Było mi głupio, że dopiero teraz uzmysławiałem sobie tę sytuację.
- Żaden mężczyzna nie może rościć sobie praw do czyjejś kobiety.
- Aha.
- Chyba że wygra ją w walce, albo wymieni na inny towar.
- Nie byłem pewien, czy znów się ze mnie nabija.
- W walce?
- Nie walczyłbyś o mnie? - Teraz już byłem pewien, że sobie drwi.
- Przykro mi cię rozczarować, ale raczej kiepski ze mnie wojownik. Może i jestem wyższy o głowę od nich wszystkich, ale to chyba nie wystarczy.
- Pewnie nie – Roześmiała się – Ale działa odstraszająco.
- Do tego, jestem przecież wielkim wodzem, wielkiego ...