Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... z daleka.
- Jesteś sprytna, ja nie mam tak długich włosów – powiedziałem.
- A ja mam je właśnie po to – zaśmiała się, poprawiając pukle. Żona szamana (chyba) podeszła i odgarnęła jej włosy na plecy. Patrzyłem, śmiejąc się bezczelnie. Mój stan lekkiej halucynacji, dodawał mi odwagi.
- Chyba chce cię uczesać po swojemu – powiedziałem.
- Myślisz, że będzie mi pasowało?
- Zapowiada się ciekawie.
- Jakiś młodzieniec, przed chwilą, zaproponował mi spółkowanie – odezwała się bez krzty zakłopotania. Myślę, że powinniśmy odgrywać zamkniętą parę, chociaż nie jestem już pewna na ile ważna jest tutaj monogamia. - Odłożyła oskubanego do połowy ptaszka, na leżący pod nogami liść.
- Rozumiem. - odparłem, chociaż gapiąca się na mnie kobieta szamana uświadomiła mi, że być może tracę coś na tym układzie. Miała całkiem zgrabne cycki. Lara uśmiechnęła się, jakby znów czytała mi w myślach.
- Gdzie zapodziałeś koszulę?
- Wymieniłem na strzelbę.
- Naprawdę?
- Nie. Nie mieli strzelb, więc wziąłem patyk. Klapnąłem naprzeciwko niej i przyglądałem się, czesaniu. Lara zakryła sutki, karcąc mnie rozbawionym spojrzeniem.
Zbliżył się młodzik od ptaka. Stanął naprzeciwko i zaczął monolog. Mimo nie opuszczającej mnie wesołości, czułem, że się denerwuję.
- Co gada?
- Pyta czy ta kobieta należy do ciebie i czy ją odstąpisz?
- Mowa o tobie? - Oboje utrzymywaliśmy spokój.
- O mnie, tak.
- Powiedz, że nie – Wstałem i spojrzałem na chłopaka z góry. Ważył o połowę ...
... mniej i sięgał mi zaledwie do mostka, mimo to, miałem przeczucie, że załatwiłby mnie w kilka sekund na cacy. Miał ze sobą włócznie i zaostrzoną jak sztylet kość. - Zrobiłem groźną minę i wypiąłem pierś. Patrzyłem jak w jego oczach zachodzi zmiana. Przekonałem go, uwierzył w mój bluff. Spuścił wzrok. Smarknął coś pod nosem, klepnął się w ramię i poszedł. Przy okazji zabrał ptaszka. Dziewczyna czesząca Larę posłała za nim wiązkę niezrozumiałych słów, których Lara nie potrafiła, albo nie chciała przetłumaczyć.
Wszystko wskazywało na to, że nocna libacja ma się powtórzyć. Zastanawiałem się, czy to z naszego powodu, czy trafiliśmy akurat na długi weekend.
Tym razem uważałem co wkładam do gęby. Robaczków albo już nie było, albo nikt nie częstował.
Pieczone ptaki smakowały zupełnie dobrze. Piliśmy coś białego, o smaku wyżymanej trawy. Lara w swej nowej fryzurze nie wyglądała wcale lepiej, ale odkryty, absurdalny biust prowokował szaleństwo, nie tylko u mnie. Każdy chciał jej dotknąć. Od dzieciaków po stare babcie. W połowie imprezy rozplotła włosy i zakryła się nimi. Udało mi się nie zaćpać, chociaż i tak nie czułem się do końca trzeźwy. Widziałem błyski w ciemnościach, jakby ktoś strzelał fleszem. Dopiero jak zaczęło grzmieć, zrozumiałem, że nadchodzi najnormalniejsza burza.
Nagły deszcz pogonił wszystkich pod strzechy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Okazało się jednak, że gdy dotarliśmy do naszego, dzielonego z szamanem, wodzem i ich kobietami szałasu, nie byliśmy ...