Vagabunda
Data: 04.07.2020,
Kategorie:
funfiction,
lara croft,
tomb raider,
przygoda,
Autor: starski
... tereny dzisiejszej Gruzji . Niewiele po nich zostało, a ten artefakt to chyba jedyny materialny dowód ich istnienia.
- Gruzja to chyba zupełnie inna część świata – zaryzykowałem.
- Zgadza się.
- Czy to ma jakiś związek z tutejszymi odkryciami?
- Dokładnie na tym polega ta odważna teza. - W jej głosie zabrzmiał nagły entuzjazm. - Znaleziono cztery artefakty, w czterech różnych częściach świata. Każdy z nich należy do innej kultury, ale pokrywają się w czasie. - mówiła, a światło ogniska nadawało jej rysom powagi. - Najbardziej zaskakująca jednak jest faktura, wykonanie każdego z nich. Różne części starożytnego świata, ten sam czas i to samo wykonanie.
- Ten sam artysta? - spróbowałem podsumować.
- Może nie ten sam człowiek, ale na pewno technologia. Nie sądzisz, że to niezwykłe?
- Rzeczywiście. - Oddałem jej laptop.
Zaczynało mi być już chłodno, ona siedziała w podkoszulku i krótkich spodenkach. Pomyślałem, że pewnie jest jedną z tych osób, które nigdy nie marzną. Miała szerokie, umięśnione ramiona i długą szyję. Była dla mnie egzotycznym egzemplarzem kobiety, jakiej nie widziałem jeszcze nigdy. Duża, atletycznie zbudowana i niewątpliwie piękna. Sama wyglądała jak przedstawicielka jakiejś obcej, wyższej rasy. Takie właśnie, głupawe, odnosiłem wrażenie.
- Złapałam połączenie satelitarne – powiedziała nagle, nie odrywając oczu od monitora. - Muszę opierniczyć pewnego znajomego – Uśmiechnęła się chytrze, przesuwając palcem po ekranie. Korzystałem z tej ...
... okazji, żeby bezkarnie przyglądać się jej twarzy. Nie było w niej nic upozorowanego. Ani śladu makijażu. Grube brwi, gęste rzęsy, prosty nos, wszystko tak bezczelnie udane, że kosmetyczne dodatki były naturalnie zbędne. Na pewno nie tak wyobrażałem sobie brytyjskie kobiety.
- Nie zgłasza się – powiedziała i odłożyła komputer bezpośrednio w trawę. Skoczyła na równe nogi. - Nasza kolacja! - Ze swego worka przyniosła dwa kubki oraz coś, co wyglądało na czajnik. Rzeczywiście, nalała do środka wody z butelki i wstawiła do ogniska. Podała mi jeden z kubków, otworzyła drugi, pokazując mi jak to się robi. W środku była jakaś zasuszona, ekspresowa zupa.
- Wojskowe racje – Uśmiechnęła się, potrząsając swoim trochę niecierpliwie. - Jeśli liczyłeś na befsztyk, to się zawiedziesz. - Odpowiedziałem tylko uśmiechem. Uświadomiłem sobie, że nie wiedziałem sam, na co liczyłem. Nagle znalazłem się setki kilometrów od domu, w towarzystwie kobiety, którą znałem z gazet i telewizji. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie byłem po prostu jej pajacykiem, którego wybrała sobie do pomocy, mamiąc osobistym wdziękiem i jakąś niewypowiedzianą obietnicą. Może byłem właśnie naiwnym cymbałem, który na skinienie jakiejkolwiek przedstawicielki płci przeciwnej, był gotów polecieć w nieznane, a może rzeczywiście, jak powtarzały mi ciotki i wszyscy dookoła, moja usłużność po raz kolejny, przekroczyła granice naiwnej służalczości i przybrała formę frajerstwa.
Zjedliśmy zupę ekspresową z parówkami. Trzeba ...