Wiadomość
Data: 29.07.2020,
Kategorie:
małżeństwo,
Zdrada kontrolowana,
cuckold,
wulgaryzmy,
randka w ciemno,
Autor: Diabełwgłowie
... oczekiwaniom, zaczynasz fochy stroić!
- Wiesz, fantazje, fantazjami, ale to zadziało się tak szybko – próbował się bronić Wojtek.
- Postawmy sprawę jasno – z gniewnym wyrazem twarzy odparowała Agnieszka. – Albo teraz wypływamy na nieznane wody i to ja jestem kapitanem, który podejmuje decyzje, albo zostajemy w porcie. Tylko od razu skasuj wtedy konto na portalu i nie zawracaj mi więcej głowy swoimi fantazjami, jeśli nie jesteś gotowy zmierzyć się z nimi w rzeczywistości! – mówiąc to, Agnieszka podparła dłońmi biodra, a jej mina mówiła, że nie żartuje.
Przez głowę Wojtka jechał właśnie pospieszny. Musiał wsiadać w biegu lub zrezygnować z podróży.
- Dobra, słowo się rzekło. Masz randkę z wujem Zbyszkiem. Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowana – mówiąc to, wysilił się na uśmiech.
Chociaż, jestem pewny, że będziesz rozczarowana. Dodał jeszcze w myślach, szykując się do wyjścia z apartamentu.
Droga do „Mewy” zajęła im jakieś kilkanaście minut. Prawdę mówiąc, byli kilkanaście minut przed czasem. Spacerowali po nabrzeżu, obserwując lokal z dystansu. W ogóle nikt nie wchodził, ani nie wychodził. Wojtek już układał w głowie kpiącą mowę na temat wujów, tatuśków i napalonych mężatek. Agnieszka miała coraz bardziej posępną minę. Na szczęście, pogoda poprawiła się i przez deszczowe chmury, raz po raz, przezierało słońce. Od razu zrobiło się cieplej i w okolicy pojawiło się więcej spacerujących ludzi. Wcześniejszą ciszę wypełnił delikatny gwar. Gdzieś, niedaleko ...
... zabrzmiała muzyka.
Dochodziła szesnasta, a do lokalu weszła tylko jakaś młodsza parka.
Jeśli Wojtek ma rację, to szlag mnie trafi – pomyślała Agnieszka. I tak pójdziemy się gdzieś rozerwać, a na złość mężusiowi zacznę flirtować z jakimś pierwszym, lepszym. Będę się dziś dobrze bawić na przekór wszystkiemu – postanowiła.
- Dobra, szesnasta, niech zgasną marzenia spragnionej mężatki. Wchodzimy? – zakpił jej mąż.
Agnieszka spojrzała tylko gniewnie i skinęła głową. Zdecydowanym krokiem weszli do lokalu. Wewnątrz panował lekki półmrok. Knajpa nie była zbyt duża. Kilkanaście stolików, niewielka część wydzielona do tańczenia. Urządzona w stylu nijakim, czyli pomieszanie z poplątaniem. Wnętrze zdobiły różnego rodzaju marynarskie i rybackie akcenty. Koło sterowe na suficie, jakieś liny w kącie i kompletnie niegustowny obraz z żaglowcem.
Obraz! Obydwoje nagle spojrzeli w tym kierunku. Przy stoliku pod obrazem, tyłem do nich, ktoś siedział. Wymienili szybkie spojrzenia. Twarz Agnieszki oblał rumieniec. Na twarzy Wojtka pojawiła się niepewność. Przy stoliku siedział, bez wątpienia, mężczyzna. Na oko dość wysoki i barczysty. Z ich pozycji można było wywnioskować niewiele więcej. Ich uwagę zwróciły dłuższe, poprzeplatane siwizną włosy, spięte w kucyk.
Wymienili spojrzenia. – Idziemy – szepnęła mężowi do ucha Agnieszka, szturchając go delikatnie w stronę stolika.
Mężczyzna siedział jakby zamyślony. Wpatrywał się w szklankę, wypełnioną płynem w kolorze bursztynowym. Ubrany ...