1. Biurowiec, cz. 1.


    Data: 22.06.2019, Kategorie: Brutalny sex Autor: Tomnick

    ... opalenizna ciała kobiety.
    
    – Niezła dupa. Sam seks – podsumował i westchnął cicho. Na swój sposób docenił nienachalną klasę kobiety. Ona nie zwracała na niego uwagi. Zamyślona, utkwiła wzrok w gazetach rozłożonych na stoliku.
    
    Teraz miał ochotę wyruchać jakąś. Podniecony pokręcił głową i sięgnął po telefon. Poszuka coś na wieczór. Dalej schodził i wybierał numery telefonów. Kiedy czwarta z kolei dziewczyna z listy nie odebrała, zniechęcony zaklął i schował komórkę do kieszeni. Zdecydował się zaproponować randkę kobiecie spotkanej w korytarzu. Przecież stać go. Zaprosi dupę na kolację i do wyra. Zapłaci jej, ile będzie chciała! Oczyma wyobraźni już widział ruchaną babkę, leżącą pod nim, szarpiącą się i wyjącą z rozkoszy. Jeszcze będzie mu dziękować.
    
    Nie chciało mu się czekać na windę, więc schodami w miarę szybko pokonał niemal trzy piętra. Zasapany spojrzał w kierunku foteli. Kobieta zniknęła. Nie potrafił ukryć swojego rozczarowania i narastającej wściekłości. Otwartą dłonią uderzył w ścianę. Zmiął przekleństwo w ustach. Cholera! Twarda ściana... No, prawie miał tę dupę! Był pewien, że nie odmówiłaby mu spotkania i seksu. Czuł, że chciała go! Tym bardziej, że mógł zapłacić każdą cenę! Był przystojny i zamożny. Kiedy wyjmował kasę, żadna mu nie odmawiała. Podszedł bliżej stolika. W powietrzu jeszcze unosił się zapach jej ...
    ... perfum. Z końca korytarza dobiegło stuknięcie zamykanych drzwi i trzask klucza przekręcanego w zamku. Nie zwrócił na to uwagi. Z zaskoczeniem stwierdził, że jest bardzo podniecony. Podjął decyzję. Koniecznie musi jakąś wyruchać. Najlepiej taką czterdziestkę albo jeszcze starszą. Zna kilka w Warszawie. Nawet teraz, nie będzie przecież czekał do wieczora. Wrócił na schody i znowu zaczął wybierać numery. Przerwał i przystanął. Spojrzał na ścianę. Zastanawiał się, ile by kosztowało zdobycie numeru pokoju tej babki?
    
    *
    
    Trzasnęły drzwi windy i wysiadł z niej elegancki, szczupły mężczyzna po ‘czterdziestce’. Był ubrany w garnitur, w ręku niósł neseser. Szedł w głąb korytarza. Gruba wykładzina tłumiła jego kroki. Mijając Krystynę, spojrzał na nią przelotnie. W ręku trzymał jeszcze klucz do pokoju. Na metalowym breloku do klucza bez trudu dostrzegła duży numer: 512.
    
    Kiedy usłyszała trzask zamykanych drzwi, powoli wstała i ruszyła w tym samym kierunku. Podeszła do końca korytarza, spojrzała w prawo i na drzwiach zobaczyła numer 512. Weszła bez pukania. Zamknęła drzwi, przekręciła klucz. Odwróciła się. Dyrektor stał przed nią już bez marynarki. Uśmiechał się. Pogodnie spojrzała na niego i odwzajemniła uśmiech. Bez słowa odwiesiła torebkę na wieszak i zarzuciła mu ramiona na szyję. Przytulił ją do siebie. Zaczęli się całować.
    
    *
    
    Cdn. 
«12...4567»