Marzena – Jarmark bożonarodzeniowy
Data: 29.08.2020,
Kategorie:
Zdrada
wigilia,
święta,
żona,
Dojrzałe
Autor: pofantazjujmy!
... głosem. Nie wszystkie zrozumiała. Było jednak jedno, które chwilowo ją ocuciło.
- Widzę to w Twoich oczach. To nie jest twój pierwszy wybryk, prawda?
Przymknęła oczy. Pokiwała potwierdzająco głową.
- Zdradź mi więc swoją motywację… - rzucił i przywarł do jej ust w kolejnym nachalnym pocałunku.
- Nie… nie jestem… - wymamrotała Marzena i w końcu skutecznie odepchnęła od siebie Szczepana.
Wstała z sofy, otrzeźwiona oskarżeniem o zdradę. On nie ruszył za nią. Siedział wygodnie i czekał. Rozpiął spodnie i wysunął na wierzch penisa.
- Marzeno!
- Nie, nie mogę. Nie jestem Twoim króliczkiem. Nie będziesz na mnie eksperymentował…
- A jednak… przyszłaś do apartamentu obcego mężczyzny, z którym flirtowałaś, popijając wino. Przyszłaś do mnie naga. Stanęłaś tu, bo pragnęłaś coś przeżyć, poszukiwałaś nowego bodźca. I wiesz co, to doskonały materiał badawczy. – Szczepan wskazał na stojącą na statywie kamerę.
Nogi się pod Marzeną ugięły.
przebłysk świadomości uzmysłowił czterdziestolatce w jakiej znalazła się sytuacji.
- Dokończmy ten eksperyment… - Szczepan masował swojego sztywniejącego fallusa.
- Przerwiesz eksperyment, zniszczysz wszystko… przy mnie! – on uśmiechnął się frywolnie i pokiwał głową z aprobatą. Gestem zachęcił kobietę, aby do niego wróciła.
Dla Marzeny było to najtrudniejsze parę kroków jakie musiała zrobić w tym roku, w roku pełnym zmysłowych uniesień i zdrad.
***
Wydatne, różowe usta zacisnęły się na żołędziu penisa. Marzena ...
... ssała delikatnie jego nasadę, trzymając w dłoni rozgrzane jądra. Poczuła rękę Szczepana na swojej potylicy. Mężczyzna napierał, sprawiając, że penis docierał coraz głębiej, penetrując gardło czterdziestolatki. Marzena aż chrząknęła, aż kaszlnęła. Uwolniona z uścisku, odsunęła głowę. Wypluła z ust czerwonego i lepkiego od wydzielin kutasa.
Podniosła głowę. Przełknęła ślinę wypełniającą jej usta. Nie patrzyła mężczyźnie w twarz. Skupiła się na naprężonym fallusie, na wilgotnym żołędziu. Zacisnęła na nim dłonie. Masowała. Po chwili znów się schyliła i przytrzymując penisa u dołu, zaczęła go ssać. Ocierała się o trzon wilgotnymi wargami.
Marzena, wznosząc się nad lepkim penisem, działała odruchowo, wodzona żądzą, odurzona alkoholem. Lśniący fallus prężył się i kusił, jak na żaglówce w maju, jak w taksówce Roberta. Przed oczami migotały wspomnienia, chaotyczne obrazy z całego roku.
Pieściła językiem jego męskość. Całowała czubek. Drażniła samą główkę, powodując spazmatyczne dreszcze u Szczepana. Przesuwała wargi wzdłuż jego penisa, sięgając do nasady. Podnosiła go, aby zająć się jądrami. Lizała je, obejmowała. Sięgała jeszcze niżej, za jądra, w to niebywale podniecające miejsce między genitaliami a odbytem. Mężczyzna zarzucił swoje ciężkie uda na jej delikatne ramiona. Przygniatały ją, a mimo wszystko, oparta na rękach, w pozycji na czworaka lizała jego klejnoty, aż ślina i inne wydzieliny lepiły się do jej ust, policzków i brody.
Po tych oralnych rozkoszach, blondynka ...