Co się wydarzyło w Wyrwidołach
Data: 27.09.2020,
Kategorie:
kanibale,
morderstwa,
Zdrada
Autor: Man in black
... rozumiem – Wiktoria bawiła się solniczką. – Pokłóciliście się?
– Mhm... – przytaknęła Agnieszka, miała pełne usta.
– I co, poszedł sobie? – Robert sięgnął po pajdę chleba z masłem. – Tak po prostu?
– Wziął plecak i poszedł. Prawdę powiedziawszy, gówno mnie to obchodzi. To dupek.
Zapadła cisza. Znajomi wymienili zakłopotane spojrzenia. Nie mieli pojęcia, co się wydarzyło w pokoju, więc nikt nie chciał zabierać głosu. Jednak fakt, że chłopak poszedł, nic nikomu nie mówiąc, wydawał się mimo wszystko dziwny. Dokończyli śniadanie, wymieniając ze sobą jedynie zdawkowe uwagi.
– Hej, może pójdziemy popływać tą łupinką, co? – Wiktor zdawał się mało przejęty zniknięciem Janka.
– Słucham? A... sam nie wiem. A Janek? – Robert sprawiał wrażenie zamyślonego.
– Co Janek? Przecież to nie jest dziecko, zresztą... nie dziwię mu się...
– Co chcesz przez to powiedzieć? – Sylwia spojrzała na niego.
– To, że mu się nie dziwię, że nie wytrzymał z naszą królewną śnieżką... – spojrzał wymownie na Agnieszkę.
– Weź, się odpierdol, dobra? – wypaliła dziewczyna.
– Wiktor – upomniała chłopaka Sylwia.
– Aga – Wiktoria z kolei spojrzała na koleżankę z wyrzutem. – Nie zaczynajcie znowu.
– Lodowa suka – Wiktor wstał od stołu i wyszedł.
– Nie wytrzymam z wami – Sylwia również się podniosła, przez chwilę wahała się, nie wiedząc, czy zostać przy stole, czy pójść za swoim chłopakiem. – Zaczynam mieć was dość, was obu. – Ostatecznie wyszła z jadalni.
***
Stali ...
... wszyscy na podwórku przed domem. Dochodziła jedenasta, słońce lśniło na bezchmurnym niebie. Powietrze było czyste i rześkie. Wiatr słaby i ciepły. Idealna pogoda na piknik. Jednak wśród znajomych zapanowała lekko napięta atmosfera.
– Może jednak go poszukamy? – Sylwia rozejrzała się po pozostałych. – Wiecie, nigdy nic nie wiadomo.
– Nie przesadzaj – Wiktor zapalił papierosa.
– Nie przesadzam Wiktor. Łatwo ci mówić – spojrzała na niego z wyrzutem. – Mieszkamy w tej samej klatce. Znam dobrze jego rodziców. Jak im spojrzę w oczy, jeśli się okaże, że coś mu się stało, a my nawet go nie szukaliśmy?
– A co miało mu się stać? Pewnie poszedł lasem do drogi, złapał stopa i tyle go widzieli. Swoją drogą, musiałaś nieźle dołożyć do pieca – odwrócił się do Agnieszki. – Domyślam się, że potrafisz zaleźć facetowi za skórę.
– Pajac – skwitowała krótko zaczepiona dziewczyna.
– Zgadzam się z Sylwią – Wiktoria spojrzała na swojego chłopaka. – Co powiesz?
– W sumie... możemy podjechać do miasteczka i się rozejrzeć. Może gdzieś tam siedzi.
– Dobra, to kto jedzie? Wszyscy się nie zabierzemy, a nie ma sensu jechać na dwa samochody – Sylwia spojrzała na Wiktorię, która przytaknęła.
– Ja nigdzie nie jadę – Agnieszka wystawiła podbródek do przodu i zaplotła ręce na piersi.
– Łukasz, zostaniesz z nią? – Wiktoria spojrzała na brata niemal błagalnie.
– Bez szans – pokręcił głową chłopak. – Ty jedziesz, to i ja jadę – obiecał rodzicom jej nie spuszczać z oczu? Więc nie było o ...