Co się wydarzyło w Wyrwidołach
Data: 27.09.2020,
Kategorie:
kanibale,
morderstwa,
Zdrada
Autor: Man in black
... czym rozmawiać.
– Wiktor? – Sylwia spojrzała na niego pytająco.
– Zostanę, ale nie po to, żeby dotrzymywać jej towarzystwa – wskazał kciukiem Agnieszkę – ale dlatego, że uważam to za głupi pomysł.
– Oki, postanowione – Robert sięgnął do kieszeni, na szczęście miał kluczyki przy sobie. – Dziewczyny pakujcie się, jedźmy, zróbmy co mamy zrobić i idziemy nad jezioro.
Wiktor patrzył, jak wsiadają do wranglera. Usłyszał trzaśnięcie drzwiami i po chwili dżip ruszył, wyrzucając gródki ziemi spod kół. Chłopak odprowadził ich wzrokiem, aż zniknęli przesłonięci drzewami. Rozległa się cisza. Wyjął z tylnej kieszeni swoje okulary Les Specs i rozejrzał się dookoła.
– Niezłe, ile niby za nie dałeś?
– Dwieście pięćdziesiąt – skłamał, nie musiała wiedzieć, że kupił je w promocji. – Bo co?
Agnieszka uśmiechnęła się złośliwie, sięgnęła do kieszeni i wyjęła swoje okulary. Założyła je, spojrzała na niego i poprawiła na nosie środkowym palcem. Na uszminkowanych ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
– Ray-Bany za pięć stówek, co powiesz?
– Gówno – rzucił rozeźlony, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu.
Poszedł do pokoju i wyjął zgrzewkę piwa spod łóżka. Uznał, że najlepiej będzie pójść nad jezioro. Napije się piwa, opali się, a jak go najdzie ochota, to nawet popływa łódką. Drażniło go, że Robert zawsze był kimś w rodzaju ojca chrzestnego, każdego wypadu. Kiedy wyszedł na zewnątrz, dziewczyny już nie było. Skierował się w stronę stodoły, minął ją ...
... bokiem i wszedł na ścieżkę prowadzącą w las.
W cieniu wcale nie było tak ciepło, jednak wystarczyło wyjść z lasu, a na brzegu już czekało na niego słońce. Niestety zauważył, że na pomoście leży Agnieszka. Buty położyła tuż obok siebie. Niech ją krew zaleje, że też musiała tu przyleźć. Podszedł do łódki i wszedł na nią. Otworzył piwo.
– Czego tu? – rzucił zaczepnie.
– Byłam tu pierwsza, to ty za mną łazisz.
– Niedoczekanie twoje – przyłożył puszkę do ust i napił się.
Jezioro było spokojne. Słońce odbijało się od wody, rażąc w oczy. Na szczęście miał swoje okulary. Szkoda, że ta dziwka miała Ray-Bany, marzył o nich od dawna, ale stary uparł się, że jak chce większe kieszonkowe, to musi się wziąć do roboty w salonie. Może w końcu się skusi. Choć, teraz kiedy ona miała je pierwsza, to trochę straciło sens. Wciągnął powietrze do nosa.
– Ej! – usłyszał Agnieszkę.
– Czego?
– No daj jedno, ale z ciebie kurwa dżentelmen – siedziała wsparta rękami o pomost, z głową odchyloną nieco w tył, w stronę słońca.
– Trzymaj – specjalnie potrząsnął puszką, po czym rzucił do dziewczyny.
Agnieszka nie podziękowała. Podniosła puszkę, złapała zawleczkę i otworzyła. Piwo wystrzeliło jej prosto na twarz i koszulkę. Zaniemówiła, zaciskając usta. Niemal połowa zawartości znajdowała się na niej. Czuła, że cała śmierdzi chmielem.
– Ty skurwysynu, zrobiłeś to specjalnie!
– Udowodnisz to? – zaśmiał się. Wyglądała jak zmokła kura. Zdjęła swoje okulary i ostrożnie odłożyła je na ...