Co się wydarzyło w Wyrwidołach
Data: 27.09.2020,
Kategorie:
kanibale,
morderstwa,
Zdrada
Autor: Man in black
... pochwie jak najszybciej. Inaczej, był tego pewny, za chwilę zwariuje z podniecenia.
– Czuję go... – jęknęła – czuję niemal w sobie... – poruszała biodrami, masując główkę i balansując na krawędzi. – Wiktor... – to już był błagalny ton. – Moja cipka cię pragnie – szepnęła – ja ciebie pragnę... – urwała nagle, po czym bardziej zdecydowanym głosem dokończyła. – Pieprzyć to.
W tym momencie dosiadła go z całą stanowczością. Ciężar ciała dziewczyny sprawił, że nadziała się na członek. Momentalnie wypełnił ją całą. Mrowienie, które wypełniło waginę, zostało częściowo zaspokojone przez twardy korzeń, który zaczął się w niej rozpychać, poruszać tam i z powrotem.
Wiktor jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazł się w innym świecie. Wśliznął się w mokre i miękkie ciało dziewczyny. Złapał ją za piersi. Sutki sterczały wręcz niemożliwie. Zaczął je ssać. Kąsać zębami. Pieścić językiem. Ugniatać rękami. Jego ręce błądziły po ciele blondynki, spragnione każdego centymetra jej ciała. Ścisnął drobne, jędrne pośladki, które skakały na nim w amoku. Czuł, że za chwilę eksploduje w nim wewnętrzna bomba.
Jedno po drugim, eksplodowali. Najpierw Agnieszka poczuła żołądź, która napęczniała niesamowicie i po chwili zalało ją ciepłe nasienie. Słyszała jęk, niemal krzyk Wiktora. Jeszcze kilka ruchów biodrami i mrowienie skondensowało się w niej tak bardzo, że poczuła, jakby ktoś nagle wylał na nią kubeł ciepłej wody. Żołądek skurczył się, podbrzusze zaczęło pulsować i orgazm ...
... rozlał się na jej ciało, paraliżując ją na chwilę. Oboje dostali niekontrolowanych drgawek.
***
Po trzech godzinach nieobecności, Robert zaparkował pod pensjonatem. Nigdzie nie było śladu Janka. Próbowali do niego dzwonić, w pensjonacie nie mieli zasięgu, ale w miasteczku nie było z tym problemów. Mimo to chłopak nie odbierał. Dobrze było w końcu rozprostować kości. Z domu wyszli im naprzeciw Wiktor i Agnieszka.
– Wszystko dobrze Misiu?
– Tak... – Wiktor czuł się fatalnie, patrząc w oczy dziewczynie.
Pocałowała go, a on poczuł się jeszcze gorzej. Nie pękaj, powtarzał w myślach. Nikt nic nie wie, to prawie, jakby się nic nie stało. Wyrzuty sumienia jednak męczyły go. Męczące myśli krążyły mu nad głową jak stado rybitw nad śniętą rybą. Złapał Sylwię za rękę.
– Szukaliśmy, nawet pytaliśmy na dworcu pekaesu. – Robert zapalił papierosa. – Skurwiel jakby się zapadł pod ziemię.
– Mówiłem, że to bez sensu – Sylwia przytuliła się do niego, co wcale nie poprawiało mu samopoczucia. Odruchowo zerkał na Agnieszkę, ale sprawiała wrażenie spokojnej. Aż dziw, że tak sobie z tym radzi.
– Jeśli wrócimy do domu i on tam będzie, nie odezwę się do gnoja przez najbliższe pół roku – Robert zaciągnął się i zamyślił. – Nie kurwa. Przez rok. – Splunął w ziemię.
Miranda przygotowała obiad. Dostali wątróbkę z cebulką, kompot i pajdy chleba ze smalcem i skwarkami. Za oknem, na niebie pojawiło się kilka nieszkodliwych obłoków. Były białe i pierzaste. Jedli w milczeniu. Słychać było ...