Co się wydarzyło w Wyrwidołach
Data: 27.09.2020,
Kategorie:
kanibale,
morderstwa,
Zdrada
Autor: Man in black
... piwem. Zaraz będziemy na miejscu – co za pajac, pomyślał rozdrażniony Wiktor, czy ten człowiek nie może wytrzymać kilku minut w spokoju?
– A nie mówiłam? – tym razem to Agnieszka poklepała Janka po ramieniu.
Janek już nie miał wątpliwości, że Wiktor spina się jak agrafka. Trochę przesadzał. Dobrze, że już dojeżdżali na miejsce. Nie chciał dłużej patrzeć na tę żenadę. Opel kołysał się na wertepach. Na szczęście po chwili nawierzchnia okazała się na tyle dobra, że kierowca zwiększył prędkość do czterdziestu na godzinę. Z lasu dobiegał śpiew ptaków. Dotarli na miejsce, milcząc.
Przed sobą mieli duży drewniany dom z bali. Wyglądał na nieco zapuszczony, a stary chlew stanowił przybudówkę, najwyraźniej zaadoptowaną na cele mieszkalne. Tuż obok zauważyli czerwonego wranglera. Stał pod stodołą, cały upaćkany błotem, jakby właśnie wrócił z rajdu.
– No i proszę, jednak Robert okazał się... – Agnieszka nie miała okazji dokończyć, ponieważ Wiktor wpadł jej w słowo.
– Ty to się chyba dawno nie ruchałaś, co?
– Co ciebie interesuje, kiedy się ruchałam? Gówno cię to obchodzi k o l e g o.
– Nie przesadzajmy z tym k o l e g ą. – Odciął się.
Janek uśmiechnął się pod nosem, trochę go to interesowało. Tego by tylko brakowało, żeby Aga okazała się jedną z tych pokręconych lasek, które chronią swoją waginę równie zajadle, co powstańcy Warszawę. Spojrzał w górę, chyba byś mi tego nie zrobił panie Boże? Pomyślał.
– Dość tego – Sylwia otwarła drzwi, do środka wdarło się ...
... świeże powietrze. – Zachowujecie się jak małe dzieci.
Z domu wyszedł Robert i Wiktoria. Podeszli się przywitać. Dziewczyny zaczęły się ściskać, jakby się nie widziały co najmniej od miesiąca, choć w rzeczywistości widziały się trzy godziny wcześniej. Wiktor uścisnął dłoń Roberta, choć miał mu trochę za złe, że musiał się znowu popisać i za wszelką cenę przyjechać jako pierwszy. Jakby nie wystarczało mu to, że jego starzy mają kupę kasy. We wszystkim musiał być najlepszy. Robert podszedł do Janka i uścisnął mu rękę, klepiąc jednocześnie po plecach.
– Jak tam minęła podróż?
– Chyba nie tak bogato, jak twoja – Janek zerknął na dżipa. – Brałeś udział w rajdzie?
– E tam – chłopak machnął ręką z udawanym lekceważeniem. – Nawigacja podpowiedziała mi skrót. Pomyślałem, co kurwa, ja nie dam rady?
– No tak... – mruknął pod nosem Wiktor. – Właśnie... – starał się, żeby jego głos brzmiał równie cicho, jak szum wiatru.
– A właśnie... – Robert wskazał na zbliżającego się do nich chłopaka. – Poznajcie się, to jest Łukasz. Brat Wiktorii.
– No, no... kawał z ciebie chłopa – Janek przywitał się jako pierwszy. – Chodzisz na siłkę?
– No.
Dziewczyny stały przy bagażniku opla, gdzie leżały ich plecaki. Nie zamierzały niczego wyjmować, w końcu, od czego są faceci? Kiedy już skończyły się ściskać i zasypywać pytaniami, Sylwia spojrzała na Agnieszkę.
– Słuchaj, mogłabyś trochę odpuścić Wiktorowi, nie wyobrażam sobie, żebyście przez cały pobyt tutaj, skakali sobie do ...