Chram
Data: 26.06.2019,
Kategorie:
groza,
Zdrada
Autor: Man in black
... do szamba. Światło lampy naftowej rzuca słaby blady okrąg wokół niej. Nie sięga dalej niż na metr. Serce zaczyna pracować szybciej.
– Nie zapominaj, że na górze jest słoneczny poranek. – Mówi sama do siebie, ku pokrzepieniu.
Dźwięk własnego głosu dodaje jej otuchy. Czy może być większy absurd? Skoro ona sama się boi, to w czym może pomóc jej własny głos. A czy człowiek nie jest stworzony z całej palety absurdów? Takie rozważania, pozwalają odsuwać od siebie grozę sączącą się ze ścian i mroku… tego przed nią, no i za nią. Jest tutaj tak cicho, że kobieta zaczyna snuć rozważania o dźwiękach. Weźmy na przykład drzewo, które upada w lesie i w pobliżu nie ma nikogo. Wydaje dźwięk czy nie? Może jest on zarezerwowany wyłącznie dla człowieka? Jeśli fala akustyczna, to tylko drgania cząsteczek w powietrzu, w takim razie dźwięk jako taki nie istnieje. Jest domeną psychiki. To mózg przekłada drgania na coś, co nazywamy dźwiękiem.
– Przestań, – łapie się za głowę. – Przestań się katować.
Słowa wypowiedziane na głos, niespodziewanie niosą się dziwnym pogłosem. Nie podoba jej się brzmienie tego dźwięku. Jakby mówiła gardłowym głosem albo przez ściśniętą krtań. Czy to efekt otaczających ją skał, wilgoci i ciemności? Czy może lęk ścisnął ją za gardło, bardziej niż sądziła? Na szczęście ma już za sobą wąski korytarz i staje w dużej, przestronnej sali. Widzi majaczącą w ciemności rzeźbę. Zapala świece, które ta wciąż trzyma w dłoniach. Lampa ląduje na podłodze.
Stoją ...
... naprzeciwko siebie. Kobieta z krwi i kości, atrakcyjna blondynka o jasnych oczach, w dżinsach i wełnianym swetrze, i kamienna maszkara, o niewymiarowych rękach i groteskowo długich włosach. Wokół panuje cisza przerywana jedynie cichutkim kapaniem wody, które niesie się echem po całej sali.
Kap, kap, kap...
Agnieszka milczy dłuższą chwilę. Wreszcie udaje jej się rozluźnić gardło na tyle, żeby się odezwać.
– Kim ty jesteś? – Obserwuje posąg, jakby oczekiwała odpowiedzi. – To ty nawiedziłaś mnie we śnie, prawda? Powiedz coś, odezwij się, przecież wiem, że nie jesteś tylko kawałkiem skały.
Płomienie świec drgają. Cienie na kamiennej twarzy tańczą, sprawiając, że rzeźba wygląda, jakby uśmiechała się wyrozumiale. Agnieszka ulega irracjonalnemu wrażeniu, że posąg za chwilę odłoży świece, przyklęknie i przytuli ją do siebie. Nic takiego się nie dzieje.
Kap, kap, kap…
Kobieta klęka przed posągiem. Nie ma pojęcia dlaczego, ta figura wywołuje w niej tyle emocji. Silną tęsknotę, duchową więź, zrozumienie i miłość, tak miłość. Nie taką jak między kobietą i mężczyzną. Nawet nie taką jak pomiędzy dwiema kobietami. To coś zupełnie innego. Jakby w jej sercu ktoś zapalił płomień. Nie, nie ktoś. Ona, ona to zrobiła. Łzy same cisną się jej do oczu. To od nadmiaru emocji.
– Tracę rozum, prawda?
Kap, kap, kap…
Nagle coś dostrzega. Nawet nie do końca dostrzega, ile wyczuwa. Powietrze jakby zadrgało, zafalowało na wzór rozgrzanego powietrza tuż przy asfalcie. Jednak tutaj jest ...