Chram
Data: 26.06.2019,
Kategorie:
groza,
Zdrada
Autor: Man in black
... obok niej nikogo. Mężczyźni stoją zbyt daleko, żeby mogli przeglądać się w lśniącej tafli. Bartek odszedł kilka kroków i podziwia widok. Gracjan stoi trzy kroki za nią. Delektuje się papierosem.
– Zakręciło mi się w głowie. – Czuje się zdezorientowana, a obecność Gracjana w dziwny sposób ją irytuje.
– Chyba nie zaciążyłaś, co mamuśka?
– Zamknij mordę. – Wybucha nagle, zerkając nerwowo w stronę Bartka. – Czy ty możesz choć raz zastanowić się, zanim coś palniesz?
– O, co ci chodzi? – Teraz on jest poirytowany. – Bartek może się przejdziemy? Ktoś tu ma muchy w nosie.
Mężczyźni idą wzdłuż jeziora, kierując się na drewnianą kładkę. Kobieta ponownie pochyla się nad szklistą taflą lodu. Widzi w niej wyłącznie swoją twarz i kawałek nieba. Jesteś zestresowana, moja panno – wewnętrzny głos brzmi uspokajająco. Nagle głowa znowu się pojawia. Obydwa odbicia; kobiety i tajemniczej zjawy, mierzą się wzrokiem. Maja czuje, że powietrze obok niej jest rozedrgane. To uczucie najbliższe jest temu, kiedy w czasie jazdy samochodem uchylisz tylną szybę. Problem polega na tym, że nie ma ani grama wiatru. Wszystkie drzewa wokół, stoją nieruchomo niczym śpiące enty.
Głos dochodzi do niej zewsząd. Maja rozgląda się dookoła.
– Gracjan…
Słowo „coś” brzmi wyjątkowo złowieszczo, jednak kobieta przytakuje. Robi to częściowo bezwiednie, a częściowo dlatego, że zgadza się z tajemniczym głosem. Dokładnie tak moja panno, trzeba coś zrobić z tym fantem. Święte słowa – znajomy głos, tym ...
... razem ten, wewnątrz głowy, utwierdza ją w przekonaniu, że formuła ich związku się wyczerpuje. Od kiedy tutaj przyjechali, uświadamia to sobie coraz wyraźniej.
Dopiero po chwili dociera do niej sens całego zdania, które rozbrzmiało wokół jej głowy, niczym szept spadających liści.
– Kapłanką?
– Ale, co miałabym robić? – na szczęście jej towarzysze są zbyt daleko, żeby mogli słyszeć jej słowa.
Nagle Maja uświadamia sobie dwie rzeczy. Pierwsza, że twarz, na którą patrzy, do złudzenia przypomina kamienną rzeźbę z piwnicy, a druga jest taka, że majacząca na lodzie głowa w rzeczywistości znajduje się pod nim. Kobieta zrywa okulary z głowy i udaje jej się dostrzec, jak wielka ciemna plama odpływa gwałtownie niczym spłoszona ryba. Jeszcze przez chwilę widzi ciemny kształt sunący w głąb jeziora. Resztę skrywa śnieg. Promienie słońca skrzą się na gęstym białym puchu, jakby to było złoto. Kobieta podnosi się gwałtownie. Czuje, że serce trzepoce się, jak rozjuszony ptak w klatce.
*
Po obiedzie Agnieszka odsuwa od siebie talerz, sięga po herbatę i zerka na męża.
– Kiedy tutaj jechaliśmy, niedaleko stąd minęliśmy jakieś gospodarstwo.
– Tak, jakiś kilometr stąd, a co? – Bartek układa ich talerze jeden na drugim.
– Pojedźmy tam.
– Słucham? Po co mielibyśmy tam jechać?
– Jeśli mieszka tam miejscowy, być może będzie coś wiedział o naszym posągu…
– Po pierwsze, o ile ktoś tam będzie mieszkał. Tamta chata wyglądała na taką, która stoi wyłącznie z przyzwyczajenia. ...