Chram
Data: 26.06.2019,
Kategorie:
groza,
Zdrada
Autor: Man in black
... próżnię.
– Zaufaj mi. – Żona wchodzi głębiej, a reszta rusza za nią.
Wewnątrz, dom wygląda podobnie jak z zewnątrz. Biednie, a nawet nędznie. Wszystko wskazuje na to, że nikt nie zmieniał tu niczego co najmniej, od lat siedemdziesiątych. Goście rozglądają się dookoła z zaciekawieniem. Gracjan zastanawia się, czy byłoby dużym nietaktem, gdyby zrobił kilka zdjęć. Telefony nie mają tutaj zasięgu, zrobiłby z niego jakiś pożytek. Ta chatka, to prawdziwy skansen.
Kobietę znajdują w kuchni, gdzie stoi wielki lepiony piec. Ktokolwiek go bielił, robił to wieki temu. Gospodyni stawia na piecu garnek z wodą. Wskazuje im miejsce przy stole. Do wnętrza wpada zadziwiająco mało światła. Okno jest malutkie, a firanka gęsta.
– Kupiliście starą chałpę Zygmunta?
– Tylko ją wynajmujemy. – Agnieszka rozgląda się po wnętrzu. – Znaleźliśmy piwnicę i starą kamienną figurę. Chcieliśmy o nią zapytać.
– A niech tam… – macha ręką godząc się na rozmowę.
Z trudem odnajduje cztery gliniane kubki, które zalewa wrzątkiem i częstuje gości. Płyn ma barwę lekko zielonkawą. Na powierzchni pływają resztki jakiegoś zielska. Nikt nie decyduje się spróbować.
– To miejsce ka Zygmuntowa chałpa, kiesik nazywali miejscem mocy. Całe wieki temu, był tam Chram. Święte miejsce.
– W tamtym domu? – Blondynka ostrożnie łapie kubek i przymierza się, żeby spróbować.
Kobiecina śmieje się, szczerząc dziąsła.
– Zanim jeszcze chrześcijanie przyszli, będzie ponad tysiąc lat, z okładem.
– To ...
... pewnie ta piwnica?
– Hej. – babina kiwa głową.
– Chyba się z tobą zgodziła. – Bartek odsuwa od siebie kubek.
– Co to jest Chram? – Żona ignoruje go całkowicie.
– Świątynia. – Gospodyni mlaska, jakby coś przeżuwała.
– A kogo tam czczono? Kim jest ta kobieta wyrzeźbiona w kamieniu?
– To Mokosz.
– Mokosz? – Powtarzają niemal wszyscy, z wyjątkiem Gracjana.
– Opiekunka kobiet, bogini płodności i ziemi.
Przyjaciółki wymieniają spojrzenie nad stołem. Agnieszka już ma spróbować przygotowany przez staruszkę napar, kiedy czuje, że drżą jej ręce, a na twarzy pojawiają się wypieki. Bogini płodności — powtarza w myślach. Czy to możliwe, że tak ciągnęło ją do rzeźby, gdyż podświadomie coś wyczuwała? Uspokój się dziewczyno, kawałek kamienia nie sprawi, że będziesz mogła mieć dzieci – odzywa się głos rozsądku. Ostatecznie próbuje naparu. Maja swój kubek opróżniła już do połowy.
– To ciekawe, co pani mówi – Gracjan uśmiecha się pod nosem.
– Drzewiej to…
– Przepraszam, – wpada jej w słowo Agnieszka. – Drzewiej? Co to znaczy?
– Babciu, my nie tutejsi. – Maja zerka na męża, dając mu do zrozumienia, że go ponosi.
– Drzewiej… no… dawniej. Dawniej to tu pół wsi rajzowało do świątyni. Baby, dziywki, parobki i pachołki, wszystkie one pod Mokoszową figurą ściskały się jak głupie. Takie modły, to Mokosz uwielbia.
– Znaczy się, co? Orgietki jakieś urządzali? – Gracjan już nawet nie ukrywa rozbawienia.
Kobieta parska śmiechem i kiwa się na stołku, przytakując. ...