Chram
Data: 26.06.2019,
Kategorie:
groza,
Zdrada
Autor: Man in black
... na twarzy.
– Mokosz... – Szepcze Agnieszka. – Wybrała mnie, rozumiesz? Wybrała na swoją kapłankę.
Słyszy czyjś szept. Odruchowo zamierza się odwrócić, ale coś mu mówi, żeby tego nie robił. Na karku czuje zimny oddech. Wróć, to tylko powiew. Przeciąg. Przecież to nie może być oddech. A jeśli coś za nim stoi? W zasadzie jest pewny, że coś za nim jest. Jakaś energia, czerń ciemniejsza od normalnego mroku, tak gęsta, że gdyby chciał jej dotknąć… nie, woli nie myśleć.
Czy ten głos rozlega się w jego głowie? I tak i nie. Ten dźwięk jest wszędzie. To nie jest głos człowieka. To dźwięk, który mrozi mu serce i sprawia, że włoski na karku, stają dęba. Właśnie tam, gdzie poczuł lodowaty oddech. Na karku, a nawet częściowo na policzku. Pada na kolana i podchodzi do Agnieszki.
– Bogini ma dla mnie dar, coś, co utraciłam jakiś czas temu. Odzyskam to, tylko musimy ją czcić… – Kobieta mówi, jakby była w transie. – Trzeba oddać jej cześć. Choć, pokażę ci jak wznosić do niej modły.
Oczy blondynki pokrywają się bielmem. Podciąga wysoko sukienkę, obnażając przed klęczącym mężczyzną swoje łono. Jedną ręką łapie go za włosy i przyciąga do siebie. Waginą przywiera do jego czoła. Gracjan jest oszołomiony, dyszy przestraszony i podniecony. Czuje jej intymny, intensywny zapach. Nagle po jego twarzy spływa ciepła struga. Kobieta oddaje na niego mocz, trzymając jego głowę i poruszając nią w taki sposób, żeby nie pominąć żadnego fragmentu j twarzy Gracjana. Czuje tę ciecz na ustach ...
... i oczach, czuje jak wsiąka w jego koszulkę i spływa w dół, na spodnie, gdzie moczy nawet jego twardy penis.
– A teraz wstań i spełnił swoją powinność.
*
Zbliżając się do chaty, Bartek ma złe przeczucia. Jeszcze raz zerka na traktor, który teraz jest zwykłym pordzewiałym wrakiem. W częściowo rozsypanej stodole wyje przeciąg. Gdzieś zaskrzypiała luźna deska kiwająca się na gwoździu. Odruchowo ściskają się mocniej za ręce. Maja też coś czuje. Coś jest nie tak, jak powinno. Teraz słyszą wyraźnie, że coś trzaska. Miarowo i niepokojąco. Skrzyp, trzask, skrzyp, trzask. To drzwi wejściowe, którymi bawi się górski wiatr. Szyby w oknach są częściowo wybite. Oboje spoglądają na siebie zaskoczeni.
– Ktoś napadł na staruszkę? – Maja czuje, że to nieprawda, ale chciałaby, żeby tak było, nawet jeśli to z jej strony okrutne.
– Nie, ten dom… ten dom jest opuszczony od bardzo dawna. – Wypowiedzenie tej strasznej prawdy na głos, sprawia, że są jeszcze bardziej przestraszeni.
Wchodzą do środka. Podłoga jest zbutwiała. Na ścianach majaczy pleśń. Wszędzie walają się śmieci. Stare szmaty, kilka pustych butelek, rozbita zastawa. Na jednej ze ścian, ktoś napisał sprayem, Tu rządzi MOKOSZ. Wchodzą do kuchni, tam gdzie siedzieli przy stole ze staruszką. Na blacie dostrzegają wyryte dawno temu symbole. Takie same jak widniejące na ścianie w piwnicy.
– Bartek, boję się. – Kobieta tuli się do swojego kochanka.
– Jak to możliwe? – Mężczyzna nie może pozbierać myśli. – Przecież ...