1. SIEDZIAŁEM OKRAKIEM NA DRABINIE Część I &


    Data: 08.10.2020, Kategorie: Anal Geje Pierwszy raz Autor: Yake01

    ... zaczęły oceniać zaobserwowane zmiany. Im mocniej to twardniejące zwierzę uciskałem, tym bardziej ono się zmieniało, tym bardziej było to rozkoszne. Coraz więcej energii wkładałem w obdukcje, sam przedmiot oceny był dużo większy niż kilka minut temu. Zdecydowałem, że pochwycę go w dłoń. Było mi jakoś inaczej, zwierzaczek jakby nie był moim zwierzakiem, żył swoim życiem. Zrobiło mi się duszno, na czole poczułem krople potu i lekki strach czy to nie jest jednak choroba bo z tego uciskania, które było tak przyjemne, chyba dostałem gorączki. Jednak ręka sama głaskała to przedziwne zwierzę, które już na pewno nie było pysiorkiem. Im dłużej to trwało, tym silniejsze były doznania, które wyzwalał zwierzak, przeszywając moje ciało. Ciężko mi się oddychało, spinałem w skurczu ciało, dreszcz gonił dreszcz, zakochałem się w tym przemienionym pysiorku. Niespodziewanie silny impuls poszedł z mego wnętrza i ściągnął mi moje jąderka. To było coś na granicy ekstazy, rozlała się we mnie struga magicznych odczuć, część z nich bolesnych, część nie do opisania w kategoriach przyjemności, którą do tej pory znałem. Jeżeli to jest choroba to nikomu się do niej nie przyznam. Zbierając swoje doświadczenia, obserwacje i przemyślenia doszedłem do wniosku, że chyba musi być ciąg dalszy. Intuicyjnie przeczuwałem, że stoję przed zamkniętą bramą, której nie potrafię jeszcze otworzyć.
    
    Dopieszczanie zwierzaka stało się moim hobby. Po kilku dniach dziadek mnie zrugał bo stwierdził, że muszę jeść ...
    ... niedojrzałe owoce, bo mam wieczne rozwolnienie i pół dnia spędzam w łazience. Wakacje się kończyły, a ja byłem przewlekle chory, uzależniony od na mojego stworka. Nawet włosy przestały budzić moje obawy, stwierdziłem, że zwierzak powinien mieć futerko. Po kilku miesiącach tresury, rozwinąłem cały zestaw ćwiczeń dla tego zwierza. Gdzieś z rozmów z kumplami, dotarło do mnie, że to się nazywa „waleniem konia”. Stwierdziłem, że nazwa ta jest wyjątkowo kretyńska. Jak coś walisz to boli. Ja ten trening nazwałem „pieszczeniem smoka”. Smok powoli zmieniał swoje gabaryty, stawał się grubszy i dłuższy, potrafił pokazać swój łeb z paszczą. Któregoś dnia kiedy smok w mojej dłoni rósł, jego pysk zaczął się ślinić, tresura smoka stawała się jeszcze większym przeżyciem. Ciekawość moja zmusiła mnie, by spróbować tej jego śliny. Niby nic nadzwyczajnego, lekko słonawa nitka wylądowała na moim języku. To było smaczne. Teraz przy moich występach ze smokiem namiętnie podjadałem jego ślinę.
    
    Kiedyś wieczorem będąc sam w domu rozkoszowałem się jego widokiem, jego smakiem, jego twardością, a że on mimo, że straszny pieszczoch, był tego dnia bardzo hardy i niegrzeczny, zmusił mnie do ostrzejszej, stanowczej i szybszej tresury. Bardzo energicznie odsłaniałem jego łeb i tu gdzie już było wszystko to co tak lubiłem; spięcie, duchota, cały wachlarz dreszczy. I kiedy już czułem swoje wędrujące jądra, stało się coś, że wydałem głośny jęk, a smok z przydatkami dostał niezwykłych spazmów. Coś przez niego wędrowało i ...
«12...4567»