Dom w Beskidzie (II)
Data: 25.11.2020,
Kategorie:
małżeństwo,
dwie kobiety,
sauna,
Autor: BlueNight
... stracona batalia i nic, z drobnym wyjątkiem na gruby drewniany kij nic tu nie zdziała.
Bez trudu znalazłam wysokie ciemne drzwi ze złoconą klamką i niewielkim napisem „SAUNA”. Wnętrze zaczynało się małym korytarzykiem, rozdzielonym na męską i damską szatnię z kabinami i metalowymi szafkami, który przypomniały mi trochę czasy szkolne. Chociaż te szafki były w dużo lepszym stanie.
Nie wiem, czemu przez myśli przebiegł mi te dawne głupstwa ze szkolnej szatni. Chyba mam nawet jeszcze zeszyt-pamiętnik o ciemnogranatowej, pokreślonej mazakami oprawie, który chowałam pod materacem łóżka, a potem za obluzowanym dnem szkolnej szafki. Dotknęłam rozgrzanego wspomnieniami i wstydem policzka. Z drewnianej półki wzięłam puchaty biały szlafrok i po chwili siedziałam już w kabinie. Rozebrałam się do naga i narzuciłam na siebie szlafrok. Zastanawiałam się, czy nie zostać w stringach, ale doszłam do wniosku, że będzie to zbędne, przy i tak pustej saunie. Przynajmniej wydawała się pusta, bo większość szafek była pootwierana, a w środku panowała niemal zupełna cisza, czasem przerywana tylko dźwiękiem dmuchawy i kapaniem wody. Majtki wylądowały więc razem z resztą rzeczy. W tamtej chwili rzucił mi się w oczy biały kawałek materiału, do tej pory skryty wewnątrz szlafroka. Ręczniczek był zdecydowanie zbyt mały, by osłonić cokolwiek. „Już listek figowy był większy”, pomyślałam, ściskając go w dłoni i ruszyłam raźnie w stronę saun. Wrzuciłam jeszcze rzeczy do szafki i przekręciłam kluczyk, ...
... po czym wrzuciłam go do szlafroka.
Sauna znajdowała się za kolejną parą, mocno zaparowanych drzwi. Drewniana, gorąca, wilgotna i ze stertą parujących kamieni na środku, nic więcej nie potrzebowałam. Po chwili dostrzegłam, że nie jestem sama. W kącie siedziała rudowłosa kobieta, czyżby ta sama, która przykuła tak moją uwagę w sali jadalnej?
Była naga, a biały ręczniczek błyszczał między jej szerokimi udami. Szybko się zreflektowałam i zamiast gapić się na nią, usiadłam na ręczniczku, wciąż na wpół przykryta szlafrokiem. Wtedy zauważyłam tabliczkę zatytułowaną – „SAUNOWA ETYKIETA”. Infografika pokazywała nagą parę siedzącą na ręczniczkach. Do tego podpis – „Szlafroki wieszamy na haczyk, nie na siebie”.
Pouczona odwiesiłam szlafrok nie chcąc popełniać faux pas w nowym miejscu. Rzadko chodziłam do sauny, ciężko było o okazję i czas na to, poza tym nie przepadałam za towarzystwem, jakie ściągało tam. Zawsze sauna kojarzyła mi się z napaleńcami i spoconymi, podstarzałymi parkami.
Zacisnęłam uda i lekko zawstydzona swoją nagością usiadłam na małym ręczniczku. Wtedy nieznajoma uniosła wzrok i przez króciutki moment mierzyła mnie spojrzeniem. Poczułam lekkie napięcie przechodzące przez moje plecy i mięśnie. Obca kobieta rozsiadła się wygodniej i oparła o ławę, rozsuwając szerzej uda.
Mimo usilnych prób nie mogłam się powstrzymać przed podziwianiem rudego bóstwa, raczej boginki w starożytnym stylu niż neolitycznym. Bardzo duże piersi zwisały niczym dwa ciężkie owoce, ...