Dom w Beskidzie (II)
Data: 25.11.2020,
Kategorie:
małżeństwo,
dwie kobiety,
sauna,
Autor: BlueNight
... jakby w półśnie, gotowa na pocałunek, który nie nadchodził.
– Miło mi było cię poznać Julio – podniosła się i ruszyła ku przeszklonym drzwiom, po czym ubrała na siebie szlafrok. Wstałam, roztrzęsiona i zawstydzona, chcąc coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie znaleźć słów. Usiadłam bezsilnie.
Dużo później, wstałam i ruszyłam ku wyjściu. Wtedy dotarło do mnie, że rudowłosa nieznajoma wzięła mój szlafrok. „Przecież w środku były klucze do szafki, a w niej torebka, dokumenty…, ubrania”, myślałam rozgorączkowana i popadałam w coraz głębszą panikę. Przeszukiwałam wszystko, łudząc się, że klucz musiał gdzieś zostać. Nie ma to, jak poszukiwanie kogoś z administracji po północy w piątek, mając przy tym na sobie tylko szlafrok. Inaczej czeka mnie powrót do Marka, a w zasadzie trasa wstydu w samym tylko szlafroku. Pozostali gracze zapewne ucieszą się niezmiernie.
– Kurwa mać – przeklęłam, chociaż przeklinać nie lubię. Tego było już zdecydowanie za dużo.
„Tak się nie robi, podniecić i okraść, to na pewno pomyłka”, powtarzałam sobie. Nie wiem, ile czasu minęło, ale od gorąca i stresu robiło mi się niedobrze. Na szczęście sauna nie była aż tak rozgrzana.
Zaciskając ręczniczek między nogami niczym listek figowy i z dłonią zakrywającą moje, niezbyt bujne piersi, ruszyłam ku wyjściu. Gdy wpadłam oburzona do szatki, moja szafka stała otworem. Na szczęście w środku były moje rzeczy. Zabrałam ze środka ubrania i schowałam się do kabiny, słysząc na zewnątrz zbliżające się kroki. ...
... W ostatnim momencie zasunęłam kotarę, gdy jakaś para weszła do środka.
Starając się, być jak najciszej zapięłam stanik i wciągnęłam pończochy. Dopiero teraz zauważyłam, że czegoś brakuje. Najwyraźniej rudowłosa wzięła sobie pamiątkę, w postaci moich stringów. Co z jednej strony było irytujące, bo lubiłam je i teraz, ale z drugiej strony dała mi znać, że jej się też nasza niema zabawa podobała.
Prędko wcisnęłam stopy w buty. Jęki w kabinie obok stały się głośniejsze. Teraz dołączył się głos mężczyzny. Jeśli miałabym zgadywać, parka nie należała do najmłodszych.
Wychodząc z kabiny i ukradkiem kierując się ku łazienkom z prysznicem, dostrzegłam tylko obutą w szarą skarpetę stopę mężczyzny, podrygującą z każdym jękiem zza kotary. Uznałam, że przeżyje bez oglądania dalszych szczegółów, skierowałam się więc ku wyjściu z sauny. Gdy wychodziłam starsze państwo w białych szlafrokach i z uśmieszkami na twarzach ruszało z kabiny wprost do sauny. Ruszyłam do sali bilardowej, wywlec małżonka.
*
Sala do bilarda nieco opustoszała. Parka, gdzieś poszła. Marek wraz z dwójką mężczyzn, dyskutował o czymś żywiołowo, pochłaniając kolejne piwo.
– Wróciłaś, zaczynałem się o ciebie martwić.
– Nie przesadzaj, aż tyle czasu nie minęło.
– Prawie 2 godziny. Panowie oferowali się, że pomogą cię szukać.
– W saunie?
– No cóż, jakoś mi się ich udało powstrzymać.
– Na całe szczęście – rzuciłam, patrząc kątem oka na podchmielonego Tomasza, próbującego wbić białą bilą, czerwoną ...