1. Coś ze mną chodzi


    Data: 05.07.2019, Kategorie: tajemnica, Zdrada Autor: Nazca

    ... się do drzwi - Otwórz drzwi... Czas abyś dostąpił mojej łaski... Należy ci się! Należy ci się jak chujowi cipa! - ponownie rozległ się okropny rechot.
    
    - Czym ty jesteś? - wydukałem pytanie.
    
    - Jestem milionem... Bo są nas miliony... Poznacie nas po czynach!... Wszyscy nas poznacie!
    
    Wciąż nie rozumiałem z czym miałem do czynienia, ale na pewno z niczym dobrym. A jeśli jest tego CZEGOŚ więcej to faktycznie mam przejebane. Poprawka, wszyscy mamy przejebane. Czarna myśl, że sprowadziłem apokalipsę na świat zaświtała mi w głowie. I chociaż to zabrzmi niedorzecznie, zrobiłem to wszystko swoim kutasem.
    
    To było tak cholernie irracjonalne, że wydało mi się niemożliwością, aby było nieprawdą.
    
    - Radziu... Radziu... Otwórz drzwi... Nic ci nie zrobię... - Pogrążony w rozpaczy milczałem jak grób - Jak kurwa chcesz! Sama wejdę, a wtedy inaczej sobie porozmawiamy!
    
    To COŚ wzięło rozpęd i z całej siły uderzyło w drzwi. Wytrzymały. Po chwili sytuacja się powtórzyła, a potem kolejny raz i jeszcze raz. COŚ nieustępliwie zaczęło walić w drzwi z całym impetem, kawałki drewna i farby ze ściany zaczęły sypać się na podłogę. Całe pomieszczenie trzęsło się od gwałtownych uderzeń. Drzwi drgały już w zawiasach i wiedziałem, że długo tak nie wytrzymają. Będąc jednak cały struchlały, nie byłem wstanie podjąć jakiegokolwiek działania. Mogłem jedynie wyartykułować naiwną prośbę.
    
    - Przestań! Zabijesz ją - obawiałem się o ciało Igi teraz miotane niczym taran w drzwi.
    
    Nastąpiła cisza. ...
    ... Długa, złowroga cisza. Sekundy ciągnęły się niczym minuty, a minuty niczym godziny. Wszystko to było tak wstrząsające, że ze strachu zaschło mi w ustach i miałem problem ze złapaniem oddechu. Byłem totalnie rozbity.
    
    - Sam nas znajdziesz... - Ostatni raz usłyszałem ten zatrważający głos.
    
    Po chwili usłyszałem, jak otwierają się drzwi wyjściowe mieszkania i jak to COŚ wychodzi na zewnątrz.
    
    Wciąż przerażony całą tą sytuacją, leżałem nagi, zwinięty w kłębek w kabinie prysznicowej i płakałem jak dziecko. A gdy już zabrakło mi łez, wycieńczony emocjonalnie zasnąłem.
    
    Po przebudzeniu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nadszarpnięte przez uderzenia drzwi i kawałki tynku, że ścian i sufitu. Bolesna prawda, że wszystko to dzieje się na jawie, a nie we śnie spadła na mnie niczym grom z jasnego nieba. Co gorsza gorączka ponownie wróciła, a penis sterczał maksymalnym wzwodem. Mój organ znowu zaczął żyć własnym życiem.
    
    Znów kurwa był naładowany, tym CZYMŚ i niebezpieczny.
    
    W przypływ rozpaczy albo szału, stanąłem nad zlewem kładąc na jego krawędzi nabrzmiały członek. Wyjąłem z szafki nóż i przymierzyłem. Pomyślałem, że jednym szybkim ruchem noża i ręki pozbędę się tego stojącego problemu. Wziąłem zamach i opuściłem ręką w dół.
    
    Tuż przed zetknięciem się ostrza z tkanką jednak się zatrzymałem. Nie byłem wstanie tego zrobić.
    
    Być może jest na to jakieś lekarstwo? Może da się to wszystko jakoś odwrócić? Musiałem zrozumieć z czym mam do czynienia, by móc potem pomóc sobie i ...