1. Coś ze mną chodzi


    Data: 05.07.2019, Kategorie: tajemnica, Zdrada Autor: Nazca

    ... Idze.
    
    Myśl o mojej ukochanej pomiatanej i niszczonej przez to COŚ skłoniła mnie do działania.
    
    Wkurwiłem się. Wziąłem się w garść i postanowiłem stawić czoła problemowi, który sam stworzyłem.
    
    Zacząłem się ubierać co w moim ówczesnym stanie stanowiło pewien problem. Sterczący penis wypychający spodnie sprawiał spory kłopot. Ciężko byłoby tak pokazać się ludziom, jeszcze ktoś wziąłby mnie za zboczeńca i wezwał policję. Przyłożyłem więc nabrzmiały organ do brzucha i obwiązałem bandażem. Założyłem luźne ciuchy i lekko przygarbiony mogłem opuścić mieszkanie bez obaw o posądzenie o jakieś skrzywienie erotyczne.
    
    Udałem się do dozorcy bloku. Siwy facet miał ze sto lat i całe swoje ekscytujące życie spędził na doglądaniu tego budynku. Wiedział wszystko o wszystkim. Postanowiłem wypytać go o Roksanę, będąc przekonanym, że jej osoba jest kluczem do wyjaśnienia zagadki.
    
    - Nie mieszka tutaj żadna Roksana... - Facet był zdziwiony moim pytaniem.
    
    - Roksana z ostatniego piętra, ładna, czarnowłosa kobieta... - doprecyzowałem pytanie.
    
    - Nie może pan jej znać, nie mieszka tutaj od trzech miesięcy... Ta wariatka postanowiła zmierzyć wysokość budynku lotem... Nic z niej nie zostało... Była jakaś dziwna, ludzie powiadali, że to satanistka...
    
    Dalej już nie słuchałem, podziękowałem facetowi i udałem się wprost do mieszkania Roksany.
    
    Było otwarte. Kurz i brud jednoznacznie wskazywały, że nikt nie zaglądał tu od miesięcy. Poszedłem do kuchni, ale nigdzie nie dostrzegłem ...
    ... filiżanek z których piliśmy z Roksaną kawę. Wróciłem do przedpokoju szukając drewnianego kloca, który wniosłem do mieszkania, ale też go nie znalazłem.
    
    Wszystko było omamem.
    
    Pozostało mi tylko sprawdzić pokój będący pracownią zmarłej kobiety.
    
    Ten był taki jakim go zapamiętałem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to moje majtki leżące na podłodze, niemy dowód mojej wczorajszej obecności w mieszkaniu. W kącie stała złowieszcza rzeźba Wielkiej Bogini.
    
    Poczułem, że to miejsce pozbawione jest już wszelkiej energii... Ja ją wcześniej uwolniłem... Emocje zwyciężyły nad rozsądkiem i w przypływie gniewu złapałem za młot i celnym uderzeniem rozwaliłem głowę Bogini. Drewniane odłamki rozprysły się po całym pokoju.
    
    Wszystko na nic, było już za późno. Czara zła się już wylała.
    
    Usiadłem na podłodze tuż obok zdewastowanej rzeźby i zacząłem szukać jakiegoś punktu zaczepiania. Czegoś co wyjaśniałoby to wszystko co doświadczyłem i zobaczyłem. Dostrzegłem parę książek porozrzucanych pod szafką, na której znajdował się drewniany posążek kobiety z kurzą głową - najwyraźniej personifikacja kury domowej, obiekt chorej wyobraźni Roksany.
    
    Poszedłem po lezące książki i zacząłem je przeglądać...
    
    Coś o rzeźbiarstwie...
    
    Jakiś mdławy Harlequin...
    
    Jakiś przewodnik rozwoju samoświadomości dla kobiet... Blablabla...
    
    Potężna księga z jakimiś obcymi znakami... Tego szukałem!
    
    Otworzyłem znalezisko i zacząłem je studiować.
    
    Niestety napisane było w nieznanym języku i co gorsza w ...