Pani w czerni, czyli opowieść Agnessowo-JoAnnowo-majówkowa
Data: 31.12.2020,
Kategorie:
bdsm
femdom,
Brutalny sex
Autor: Agnessa Novvak
... pierwsze muśnięcie mięsistych warg wywołuje jakże znajome spięcie mięśni. Wniknięcie języka pomiędzy nie rozpoczyna niedające się w żaden sposób powstrzymać pulsowanie podbrzusza. Objęcie ustami nabrzmiałej, rozpalonej do nawet nie czerwoności, a przekrwionego bordo łechtaczki, stanowi… nie jestem w stanie nawet nazwać tego uczucia. I nie próbuję. Poddaję się całkowicie wielkiemu orgazmowi przez jeszcze większe „O”, przeszywającemu calutkie moje ciało.
Jakiekolwiek próby jego opanowania byłyby z założenia bezcelowe, jednak staram się przynajmniej hamować najsilniejsze spazmy i najgłośniejsze stęknięcia. Przez jakąś sekundę. No, może dwie. Potem poddaję się już jedynie szaleństwu szczytowania.
Nie mam pojęcia jakim cudem, lecz udaje mi się nie przerwać wylizywania Pani. Spijania bosko słodkiego nektaru rozkoszy, wypływającego obficie z jej gorącego wnętrza. Gdy już opanowuję emocje na tyle, by móc w miarę normalnie myśleć – o ile w trakcie spełniania najskrytszego, oczekującego całymi latami na realizację marzenia, jest to w ogóle możliwe – staram się skupić na szczegółach.
Zmieniam rytm ruchów języka, jego nacisk i głębokość liźnięć. Napawam się twardością łechtaczki, fakturą płatków oraz otaczających je, mięciutkich fałdek. Smakuję zarówno skórę, jak i wyciekające z wnętrza, kleiste soki. Oddycham ich niewalającym zapachem. Z każdą mijającą chwilą zdaję sobie sprawę, że nie tylko Pani, ale i ja coraz mocniej się podniecam. Znowu!
Wtem dociera do mnie drżenie. Z ...
... początku delikatne, lecz w ciągu ledwie kilku chwil rozlewające się po całym ciele Pani. Widzę, jak chwyta palcami za swoje sutki, ściskając je mocno. Słyszę pojękiwania, przechodzące w krzyk, który…
Wszystko kończy się równie nagle, jak zaczęło. Ot tak.
Lecz nie dla mnie.
– Przepraszam, moja Pani – chrypię, próbując ostatkiem woli opanować rozszalałe pożądanie – ale ja chyba… jeszcze raz…
Widzę przecież, jak bardzo jest zmęczona. Mogłaby całkowicie mnie zignorować, odprawić jednym gestem czy nawet celowo poniżyć, pastwiąc się nade mną w dowolny, najbardziej okrutny i wyuzdany sposób. Ale nie! W zamian unosi wciąż półprzytomny wzrok, kładzie się na płask na plecach i podrywa rozchylone szeroko nogi. Wsuwa zakończone perłowoczarnymi paznokciami palce w mokre, wciąż drżące wnętrze, i rozkazuje roznamiętnionym głosem:
– Twoja Pani wciąż ma ochotę! Pragnie jeszcze! Chce, byś poca… a tam, pieprzyć konwenanse! Wsadź mi język głęboko do dupy i wyliż tak, jakby był to twój ostatni raz!
Tracę świadomość. Nie jestem już w stanie jednoznacznie stwierdzić, do kogo należą wypełniające pokój pokrzykiwania. Czy zalewająca mi usta i ściekająca po brodzie lepkość jest moją własną śliną, czy tryskającą dokoła żądzą rozpalonej kobiety, w której tyłeczek właśnie się zanurzam? A może jeszcze czymś innym? Przeżywam kolejny dziki orgazm. I nie tylko ja.
Próbuję kontynuować przynajmniej do momentu, gdy Pani ostatecznie przerwie pieszczoty, ale nie daję rady. Już nie. Osuwam się ...