Pani w czerni, czyli opowieść Agnessowo-JoAnnowo-majówkowa
Data: 31.12.2020,
Kategorie:
bdsm
femdom,
Brutalny sex
Autor: Agnessa Novvak
... bardziej że kolejne, wymuszone siłą szczytowanie, już nadchodzi. Nieubłaganie. Jeszcze tylko parę sekund i będzie po wszystkim. W tym po mnie.
Nic nie widzę. Niczego nie słyszę. Jedynie czuję. Zniszczone deski podłogi pod stopami. Wrzynające się w nadgarstki kajdanki. Płyny fizjologiczne, wypływające z bardziej lub mniej oczywistych miejsc. Oraz coś jeszcze – cudownie chłodną miękkość, która ślizga się delikatnie po skórze, przynosząc jakże wyczekiwane ukojenie.
Wprawne palce rozpinają mi knebel, zsuwają osłonę oczu i przecierają twarz czyściutką ściereczką. Podnoszę załzawione powieki, skupiając wzrok na stojącej na wyciągnięcie ręki Pani. Już bez maski. Lekko uśmiechniętej, o wyraźnie przekrwionych, zawilgoconych oczach.
Rozpoczyna przemowę pozornie spokojnie, lecz z każdym słowem podnosi ton.
– Jestem z ciebie dumna. Jak nigdy i z nikogo. W pewnej chwili byłam już całkowicie pewna, że dasz sygnał, ale nie… Dziękuję ci za wszystko. Twoją odwagę, oddanie, wolę walki. Jestem ci wdzięczna z całego serca. Bo ja… musiałam to zrobić! Musiałam, rozumiesz?! Musiałam!!! – Krzyk nagle cichnie. – Wybacz mi. Proszę.
Próbuję powiedzieć prawdę, lecz głos więźnie mi w zdartym do cna gardle. Dlatego jedynie podnoszę głowę, chcąc wskazać na dzwonek, którego nie ma.
A może jednak jest? Wciąż wisi uwiązany do palca, hałasując przy byle ruchu? Dlaczego więc nie odezwał się, gdy był tak potrzebny?
Nie mógł? Czy może raczej nie chciał?
Wysiadam z windy na jednym z ...
... ostatnich pięter obłożonego błękitnym szkłem wieżowca, górującego nad centrum miasta. Do tej pory wydawało mi się, że znajdują się w nim jedynie snobistyczne butiki, ekskluzywne restauracje czy przedstawicielstwa elitarnych firm finansowych, lecz najwidoczniej nie. Przystaję przed masywnymi drzwiami, oznaczonymi numerem podanym mi dyskretnie na recepcji, po czym wciskam przycisk wideodomofonu.
Przystaję pośrodku ogromnego, urządzonego ze skrajnym minimalizmem pokoju. I oczekuję. Mojej Pani. Siedzącej w zamyśleniu w jednym z wielkich, ciągnących się przez całą długość ściany okien, która w końcu odwraca głowę i spogląda na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
– Podejdź! – Ton jest nieprzyjemnie chłodny, wytrącający mnie nieco z dobrego nastroju. – Obróć się! Jeszcze raz!
Posłusznie prezentuję kreację, którą przecież sama dla mnie wybrała. Podejrzewam, że w jednym z horrendalnie drogich sklepów na dole, lecz z wiadomych względów wolę nie pytać.
– Zapowiedziałam ci już, że nasze dzisiejsze spotkanie będzie… wyjątkowe. Tak dla mnie, jak i ciebie. Przyznaję, że od dłuższego czasu rozmyślałam o twoim oddaniu, poświęceniu oraz wierności wobec mnie. I dlatego postanowiłam, że charakter naszej znajomości będzie musiał się ulec zmianie. Od dzisiaj. Mam tylko nadzieję, że – zniża głos do praktycznie do szeptu, tak że końcówki bardziej się domyślam, niż w pełni ją rozumiem – nie będę tego żałowała. Oboje nie będziemy.
Uśmiecham się lekko dla potwierdzenia, choć zasadniczo nie mam już ...