1. Historia lasu Lingstoon cz. 17 - Ostatnia


    Data: 13.05.2019, Autor: SzkarlatnyJenkin

    ... bronią i nie wyglądali na zbyt przyjaznych. Uznali, że szeryf zostanie nieco z tyłu, a George dzięki dobremu kamuflażowi, podejdzie bliżej i spróbuje podsłuchać o czym mówią ci faceci.
    
    Żołnierz skradał się cicho i zwinnie jak pantera, aż znalazł się w ostatniej linii zarośli. Przed nim był już tylko kawałek gołej ziemi, a dalej olbrzymia dziura, która odsłoniła jakiś podziemny budynek. George zwrócił szczególną uwagę na faceta stojącego jakieś 10 metrów od jego miejsca ukrycia. Był ubrany, nie tak jak pozostali w czarne stroje z kominiarkami, lecz w jasny garnitur. Po prawej stronie twarzy miał wytatuowaną paszczę lwa. Wyglądał na Japończyka.
    
    Po pewnym czasie podeszło do niego dwóch facetów i ukłoniło się. George wytężył słuch.
    
    -...obie twierdzą, że spały całą noc i o niczym nie wiedzą. Chłopak w okularach w ogóle się nie odzywa.
    
    - To akurat można naprawić. Zapakujcie wszystkich do śmigłowca. Przesłuchamy ich porządnie w Japonii. Pan Kawgasa będzie chciał wiedzieć dokładnie co tu się stało.
    
    Mężczyźni ukłonili się i skierowali w stronę lasu. Człowiek w jasnym garniturze spoglądał wgłąb dziury i palił papierosa. Po chwili przyłożył palec do ucha.
    
    - Spalcie wszystko - powiedział – Niech nikt nawet nie pomyśli, że mogliśmy tu być.
    
    George usłyszał chrzęst za sobą i gwałtownie się obrócił. Zdążył jeszcze zobaczyć kolbę zbliżającą się na spotkanie z jego czołem, potem stracił przytomność.
    
    Epilog
    
    "Każdej żyjącej istocie bez przerwy zagraża ...
    ... niebezpieczeństwo.
    
    Bez przerwy.
    
    Czy to w wyniku zagrożenia za strony kłów bestii kryjącej się w zaroślach
    
    czy jakiegoś zabójczego wirusa,
    
    który zadomowił się w naszych wnętrznościach,
    
    codziennie walczymy o życie.
    
    I tylko ci, którzy zaakceptują ten fakt
    
    i wezmą za siebie odpowiedzialność,
    
    przetrwają i rozwiną się.
    
    Przeżycie nie jest nagrodą samą w sobie.
    
    Jest nią dominacja.”
    
    Helikopter wylądował na szczycie wieżowca i śmigła zaczęły obracać się coraz wolniej. Kawgasa poprawił garnitur i wysiadł. Pewnym krokiem minął lądowisko i wszedł przez drzwi. Po drodze do biura kłaniali mu się kolejni podwładni. Otworzono mu drzwi do gabinetu i ruszył w stronę swojego biurka. Usiadł na fotelu, wyciągnął grube cygaro i zapalił zaciągając się głęboko.
    
    Po przeciwnej stronie biurka siedział mężczyzna z ogorzałą twarzą i siwymi włosami. Miał długą, rudą brodę. Patrzył na Japończyka czujnym wzrokiem.
    
    - Wiesz coś nowego? – zapytał.
    
    - Nie. – odparł Kawgasa wydmuchując gęsty dym. – Ale zaraz będę wiedział.
    
    Nacisnął guzik przy telefonie i poprosił, aby wprowadzono pana Tanakę. Po chwili w drzwiach pojawił się młody mężczyzna z wytatuowanym na twarzy lwem. Ukłonił się nisko.
    
    - Sensei, wzywałeś mnie.
    
    - Jak wygląda sytuacja w Szkocji?
    
    - Wszystko zabezpieczyliśmy i zatarliśmy ślady. Zabraliśmy świadków i są do pańskiej dyspozycji.
    
    - Dobrze. Możesz wyjść.
    
    Mężczyzna ukłonił się i zniknął za drzwiami. Kawgasa palił w ciszy cygaro i mierzył wzrokiem swego gościa. ...
«12...4567»