-
Burze i rytuały (VI)
Data: 21.07.2019, Kategorie: kryminał, BDSM dziwne, Dojrzałe długa fabuła, Autor: BlueNight
... łapie wszystkiego. – Czyli nie mamy nic. – Wiemy, gdzie ich nie ma, a to już coś. – Ładne mi coś. Marku? – Tak? – Opowiadałeś mi o tym spalonym gospodarstwie. Tam przy zakręcie, pamiętasz? – No, o tej starej sprawie, tak? – Mhm. Wiesz coś więcej? – Dlaczego pytasz? – Nie wiem sama, męczy mnie to. Ciekawość. – Tam nic nie ma. Same ruiny. Możemy to sprawdzić, jak chcesz. – Nie, na razie nie trzeba. Chyba będzie burza. – Wybitnie dziś parno. Może wieczorem trochę zmieni się powietrze. Chociaż w prognozie nic nie zapowiadali. Trzask zamykanych drzwi przykuł uwagę policjantów. W drzwiach stał zziajany Jacek. – Coś się stało? – Byłem jeszcze raz w gospodarstwie Starzyków. – To ten, co znalazł namiot, tak. – Dokładnie i nie zgadniesz, co mi powiedziała Starzykowa. – Mów. – Jak ją dokładniej wypytałem, to przypomniała sobie. Tamtej nocy, jakaś bardzo wysoki mężczyzna kręcił się po polu z tamtej strony. Była daleko, ale Starzykowa, była pewna, że to ten artysta. – Pewna? – Pokaż mi drugiego faceta, jak Łużyński, który mieszka w pobliżu. Zresztą sama go widziałaś, wysoki, jak cholera. – Co chcesz zrobić? – zapytał Marek zaciekawiony. – Przeszukać tę jego chałupę. – Mamy dalej poszlaki. – Mam świadka, poza tym, do cholery. Prokurator i tak da nam zielone światło. – Komendancie? – Anna zerknęła na wchodzącego policjanta. – Słyszę. Chcesz przetrzepać Łużyńskiego, nie podoba mi się to, ale ok. Dzwoń do ...
... prokuratora, jak się zgodzi, to jedźcie to sprawdzić. Rozmawiałem z rodzicami porwanych, nie dostali informacji o okupie. Poprosiłem Suwałki, by się nimi zajęli. – Jasne – Jacek, szybko chwycił za telefon i zniknął, gdzieś za drzwiami. – Co pani myśli? – Marek spojrzał wymownie na Annę. – Sama nie wiem. Łużyński mi nie pasuje, ale może i warto, go sprawdzić Prokuratura wyraziła zgodę i wysłała potwierdzenie w tempie ekspresowym. Najwyraźniej powiązanie ze sprawą Sałaty oraz medialność porwania zmotywowały ich do szybkiego znalezienia sprawcy. Gdy trójka policjantów zmierzała w stronę samochodów, z komendy wychyliła się podstarzała sekretarka. – Marku, jest coś nowego. – Co jest? – U Sadyrów coś pokaleczyły im krowy. – Krowy? Niech dzwonią do tych od Ochrony środowiska. Pewnie wilki. – Wiesz co, przejadę się, rzucić na to okiem. Tylko powiedz mi, gdzie to jest. – Na krowy? Po co? – Dojadę do was. Opowiem, jak znajdę chwilę. – Myślisz, że może mieć to związek. – Mam nadzieję, że nie. – Widzimy się u Łużyńskiego. – Jasne. Gdy Anna dotarła do domostwa Łużyńskiego, dostrzegła, że artysta siedział w radiowozie z kajdankami na rękach. – Coś znaleźliście? – Sama zobacz – rzucił Jacek radośnie. Po chwili wrócił, niosąc schowany do plastikowej torby na dowody nóż. Ostrze wykonano z jakiegoś rodzaju kamienia, skórzaną rękojeść zdobiły symbole runiczne – to musiał być on. Jak nic, musiał to robić, jakieś pieprzone rytuały. Masz coś? – ...