Burze i rytuały (VI)
Data: 21.07.2019,
Kategorie:
kryminał,
BDSM
dziwne,
Dojrzałe
długa fabuła,
Autor: BlueNight
... niewyraźnie mamrotać. Podniecenie, strach, wstyd, uległość, wściekłość, Eliza widziała je wszystkie, jak przelatywały nagle, ukazując się w pozie i twarzy ucznia. Nacisnęła mocniej, niemal wciskając go w drewnianą poręcz, po czym zbliżyła wargi do ucha chłopca.
– Drugiej szansy – westchnęła, ocierając się, niczym kotka w rui – nie będzie – jęknęła, po czym pocałowała go w policzek, pozostawiając na rozgrzanej, zaczerwienionej skórze, wilgotny ślad ust.
Skinął głową, na co Eliza odsunęła się i ruszyła do drzwi, nieco tylko ostentacyjnie poruszając biodrami. Szczupły młodzieniec stał w oniemiały. Uśmiechnęła się lekko, pewna, że nie dostrzeże jej twarzy.
– I weź ze sobą moje majtki. Powinieneś nauczyć się, że nieładnie kraść czyjeś pranie.
– Dobrze proszę pani, ale... – zamilkł, gdy wyszła ze stajni.
Na parkingu obok ośrodka, Adam grzebał przy samochodzie. Przystanęła z boku, patrząc, jak syn walczy z silnikiem, pokryty ciemnymi pręgami smaru.
– Dowiedziałeś się, czegoś jeszcze w naszej sprawie – spytała wprost.
– Nic nie wie, nawet nie interesuje się ośrodkiem.
– Miej na nią oko i nie przywiązuj się zbytnio. Dla własnego dobra – rzuciła.
– Możesz być spokojna. Wiem, co robię.
– I lepiej by tak zostało.
– Po co? Ona i tak o niczym nie wie.
– Potencjalnych wrogów należy trzymać bardzo blisko. Nigdy nie wiesz, kiedy staną się użyteczni. Daj mi znać, jak będzie wyjeżdżać na dłużej.
– Jak chcesz.
Ruszyła dalej w kierunku recepcji, gdy ...
... zza węgła wyłoniła się szczupła sylwetka w dżinsowych spodenkach i letniej, zwiewnej bluzce.
– Dzień dobry pani – Eliza usłyszała łagodny głos i spojrzała na mijającą ją Anielę.
– Dzień dobry – odpowiedziała, przyglądając się ciekawie młodej. Zawahała się, w końcu uznała, że określenie „kobiecie” pasuje – Idziesz na spacer?
– Trzeba korzystać z ciepła, jutro wyjeżdżamy?
– Tak szybko? – odpowiedziała kurtuazyjnie.
– Praca – Aniela uśmiechnęła się i odeszła w kierunku głównej bramy.
Na polnej dróżce prowadzącej od rzadko uczęszczanej szosy wzniósł się zgrzyt piasku pod kołami dwóch rowerów, a następnie piskliwe głosy, poprzetykane śmiechem. Ptaki wzniosły się, przerywając piaskową kąpiel i uciekły na okoliczne zarośla tarniny. Pod błękitnym niebem tafla jeziorka lśniła zielenią i błękitem. Pierwsza z dziewcząt zeskoczyła z siodełka, zgarniając z czoła kręcone, rude loki. Podskakując radośnie, obróciła się w stronę nadjeżdżającej koleżanki, a na rumianych, pulchnych policzkach ukazały się wyraźne dołeczki.
– Przejdzie bokiem – zawyrokowała z pewna siebie, przyglądając się ołowianym chmurom na horyzoncie.
Zerknęła na koleżankę, która właśnie schodziła z roweru.
– Mam nadzieję. Wiesz, że to głupota? – spytała, z cichą satysfakcją w głosie, odstawiając skrzypiący rower pod rosnącą, nad jeziorkiem wierzbę.
– Wiesz, że zrzędzisz?
– Wskakujemy do wody, zanim zacznie błyskać? – spytała druga rowerzystka, obrzucając rudą bystrym spojrzeniem brązowych ...