Cud
Data: 09.10.2021,
Kategorie:
szpital,
Nastolatki
niepewność,
Autor: MrHyde
... wspaniałej dziewczyny.
I znowu szpital. W tym samym tygodniu co pan Kazik. Tylko tym razem w różnych pokojach. Ania, odwiedzając dziadka, nie omieszkała przywitać się też ze mną.
– Puk, puk! Dzień dobry. Ja do pana Jerzego... Nie przeszkadzam? – zbliżyła się do łóżka.
– Nie. Cześć, Aniu.
– Cześć – powtórzyła ciszej i pochyliła się, obejmując mnie za szyję. Pocałowała mnie w policzek, jak byśmy byli bliską rodziną. Z tym że kącikiem ust wyraźnie poczułem jej usta. – Dzień dobry.
Myliły jej się formy familiarne „cześć” i oficjalne „dzień dobry”. Męczył ją dylemat, jak się zwracać do starszego znajomego dziadka, kolegi, przyjaciela... Kim ja właściwie dla niej byłem? Miała z tym duży problem, z czego zupełnie nie zdawałem sobie sprawy. Egoistycznie zwracałem uwagę tylko na swoje uczucia. Drażniło mnie to „dzień dobry” i „pan Jerzy”.
– Dziękuję, że przyszłaś. Wyjdziemy? – zaproponowałem, kątem oka zerkając na sąsiada. Ksiądz Edward, proboszcz z małej parafii, przyglądał się nam z zazdrością.
Dopiero w korytarzyku, kiedy ręce same znalazły drogę i zdecydowały się dotknąć pleców drugiej osoby, zdałem sobie sprawę, że oboje stęskniliśmy się za sobą. Przytuliliśmy się przed progiem i jeszcze raz wymieniliśmy ciche pocałunki w policzek. Chłopak Ani sporo by dał za tak czułe przywitanie.
Wkrótce wyjaśniło się też, czym zaprzepaścił swoje szanse. Nie potrafił wczuć się w sytuację dziewczyny i zabrakło mu cierpliwości. Kiedy ona myślała o chorym dziadku, on ...
... oczekiwał zabawy.
– Podobał ci się film? – spytałem o kino.
Ania wzruszyła ramionami.
– O czym był?
– Nie pamiętam. Nie mogłam się skupić.
Pomyślałem z zazdrością, że to chłopak odwracał jej uwagę od filmu. Dotykał, całował, robił rzeczy, jakie robi się w kinie, siedząc w ostatnim rzędzie. Ale nie to było przyczyną.
– Myślałam, co będzie z dziadkiem. I o tobie – wyjaśniła Ania.
Wiedziałem z wcześniejszego pisania przez internet, że po seansie miały miejsce pocałunki. Nawet dosyć śmiałe. I zrobiło mi się w jakimś sensie żal kawalera. Nie chciałbym lizać się z dziewczyną, która zamiast skupić się na pocałunku myśli o kimś innym. Starać się, będąc skazanym na niepowodzenie.
– O mnie?
– Yhy. – Objęliśmy się jeszcze raz, milcząc. Smutno.
A następnego dnia, dla odmiany, radośnie. Z nadzieją. W szkole obchodzono właśnie dzień patrona. Ania przyszła więc ubrana na galowo. W białej koszuli przylegającej do ciała. Przez cienki materiał przebijał zarys stanika.
– Pod taką koszulę nie zakłada się biustonosza – zażartowałem półszeptem, jak tylko stanęliśmy w kuchni. W tym samym kąciku co zawsze.
Myślałem, że to miejsce zapewniało dyskrecję. Że nikt nie zwracał uwagi na nasze ciche rozmowy. Tymczasem cały oddział, od sprzątaczek po ordynatora, wiedział, że pojawienie się wnuczki pana Kazimierza oznaczało, że kuchnia będzie zajęta.
Ledwie Ania zdążyła zareagować na żartobliwą uwagę, a jakże, frywolnym uśmiechem, zjawiła się Antyteza.
– Panie Jurku – ...