Cud
Data: 09.10.2021,
Kategorie:
szpital,
Nastolatki
niepewność,
Autor: MrHyde
... zespół szkół. Gimnazjum i podstawówka.
Przeraziłem się nie na żarty. Bo co, jeśli stary nie mylił się co do wieku wnuczki? Wychodziło na to, że dobierałem się do wyrośniętej małolaty z szóstej klasy! Spróbowałem sobie przypomnieć, jakie piersi miały rówieśniczki, kiedy ja chodziłem do szóstej klasy. Czy któraś miała melony choć w połowie tak okazałe jak u Ani.
Moja ówczesna sympatia była płaska jak deska do krojenia chleba. Przez jakiś czas chodziła w swetrze zrobionym tak, że między grubymi nićmi były prześwitujące przestrzenie. Pod spodem nosiła białe staniki. Ani odrobinę nie wypukłe. Jej przyjaciółka, w której podkochiwało się kilku kolegów też nie miała piersi. Podobnie jak klasowa kujonka, której nikt nie lubił, a przynajmniej się do tego głośno nie przyznawał. Z klasowych koleżanek utkwiły mi w pamięci tylko dwie z jako takim biustem. Ale wtedy wszystko, co choć trochę odstawało, wydawało się dużym. Moje dziecięce jeszcze oczy nie dostrzegały erotycznego piękna. Nie doceniały. Nie potrafiłem jeszcze patrzeć na kobiety. Z jedną z tych dziewczyn przyjaźniłem się później w liceum. Wtedy miała już dojrzałe ciało; jej piersi nie odbiegały wielkością od przeciętnej. Były nie małe, ale i nie bardzo duże. W sam raz. Nie, nie sądzę, żeby bimbałki tamtych trzynastolatek mogły się równać ze zderzakami Ani.
Dalej przeczesywałem pamięć. Siostry cioteczne. Ich koleżanki. Jedną, pamiętam, złapałem za cycka w trakcie bitwy na poduszki. Mięciutki, pulchniutki, w staniku z ...
... cienkiego materiału, nie mieścił się w dłoni. Ale dziewczyna była w połowie gimnazjum i także jej biust był mniejszy od tego, którym mogła pochwalić się Ania.
Przestałem wierzyć zmysłom. Jeśli nastolatka, z którą zrobiłem sobie selfie, jest dzieckiem, jak twierdzi pan Kazik – kombinowałem – a ja widzę u niej piersi jak kule do gry w kręgle, to znaczy, że moja percepcja jest wadliwa. Widzę, co chcę widzieć, nie to, co jest na prawdę. Zawładnął mną lęk. Wystraszyłem się, że prochy na raka odbierały mi zmysły i rozum. Egoizm prysnął. Odezwało się sumienie. Przeraziłem się, że mógłbym skrzywdzić niewinną, bezbronną... Zasnąłem z telefonem w ręce. Rano z wykresu pomiarów temperatury ciała wiszącego przy łóżku odczytałem wartość z wieczornego obchodu: trzydzieści dziewięć i cztery dziesiąte.
Ania znów przyjechała po szkole. Nie zapowiedziawszy się dziadkowi. Stary smalił cholewki młodej pielęgniarce, a tu wnuczka nagle staje przy łóżku.
– Cześć, dziadku! Dzień dobry.
– To ty, Okruszku? Dlaczego nic nie powiedziałaś? Jak wiedział, że przyjedziesz, nie pozwoliłbym siebie podłączyć pod to ustrojstwo. No, jak ja teraz wyglądam z tą rurą, pani Agatko?! Jak mam się wnuczce pokazać?
– Nie pan co narzekać, panie Kazimierzu – pielęgniarka poprawiła mu wenflon, nachylając się tak mocno, że nie tylko emeryt ale i ja z drugiego łóżka zdołałem dojrzeć biały koronkowy stanik z ciemną plamką w miejscu sutka. – Wnuczka na pewno się na pana nie obrazi.
– Miejmy nadzieję. Jest pani ...