Układ (V)
Data: 06.08.2019,
Kategorie:
BDSM
Brutalny sex
wiązanie,
Autor: kilgore_trout
... ale taka kompletna cisza z jego strony była absolutnie nienaturalna. Nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami, nie ze strachu, czy podniecenia, ale dlatego, że Marcin włożył jej na głowę czarny worek.
Przez moment pomyślała, że chce ją zabić, żeby Nadia o niczym się nie dowiedziała. Było to idiotyczne, bo o ile faktycznie nie miała najlepszego zdania o jego kondycji psychicznej to kompletnym psychopatą raczej nie był. W tamtej jednak chwili okoliczności sprawiły, że naprawdę uwierzyła, że musi walczyć o życie. Spróbowała zmiażdżyć mu stopę obcasem, trafiła, ale tylko w bok jego buta, więc nie udało jej się nawet uszkodzić mu palców.
– Zwariowałaś, Iza?
Dopiero jego głos sprawił, że nieco się uspokoiła i przestała walczyć.
– No, a teraz idziemy.
Niby jak? Chodzenie normalnie w tych butach było sporym wyzwaniem, a teraz? W nieznanym terenie, z zasłoniętymi oczami? Nie ma szans. Nie dyskutowała z nim jednak, tylko spróbowała iść. Nie zrobiła nawet czterech kroków nim się potknęła i gdyby jej nie złapał zapewne poleciałaby na ziemię. Gdy ją puścił spróbowała jeszcze raz. Tym razem udało jej się przejść aż sześć kroków bez potykania się.
Gdy potknęła się po raz czwarty Marcin zrozumiał, że to bez sensu. Ech, szkoda, że nie zabrał jej gdzieś indziej, gdzieś gdzie mogłaby mu na dłużej zaprezentować się w tych butach, ale był zbyt niecierpliwy. Trudno. Zrobił więc jedyną rzecz jaka mu pozostała w zaistniałej sytuacji – wziął ją na ręce. Krzyknęła zaskoczona, ale ...
... już nie walczyła.
– Chwyć mnie za szyję – polecił.
Zrobiła to. Niósł ją bez większych problemów, bo choć umięśniona w niektórych miejscach, była lekka. Trzymała się go może nie kurczowo, ale mocno. Gdy przedarł się przez chaszcze jego oczom ukazał się duży prostokątny budynek. W końcu dotarli do drzwi, postawił ją na ziemi i nakazał jej chwilę zaczekać. Pogrzebał w kieszeniach spodni i w końcu wydobył z nich klucze. Drzwi miały aż trzy zamki, więc otwarcie wszystkich z nich chwilę mu zajęło.
– Chodź – powiedział chwytając ją za rękę.
Lekko potknęła się na wejściu, ale, gdy poczuła pod nogami twardy grunt, szła już pewniej. W środku było ciemno, dla niej oczywiście nie stanowiło to żadnej różnicy, bo i tak nic nie widziała, ale on musiał sobie przyświecać latarką z telefonu. Zaprowadził ją na środek pomieszczenia i rozkazał:
– Zaczekaj tu.
Bezskutecznie starała się uspokoić oddech. Nie miała pojęcia, gdzie jest, wiedziała tylko, że wprowadził ją do wnętrza jakiegoś budynku. Było tam chłodno i wilgotno jak w jakiejś piwnicy. Nie wiedziała, gdzie może się znajdować, gdy wysiedli z samochodu nie miała w zasięgu wzroku żadnej budowli. Ale niósł ją jakieś pięć minut, więc widać musiała być ukryta za jakimiś chaszczami. Czekała niecierpliwie, od tych pieprzonych butów zaczynały boleć ją stopy. Jednak szybko o tym zapomniała, bo najpierw usłyszała głośny hałas, jakiś szum, a zaraz potem otwierane drzwi i kroki. Usztywniła się i wstrzymała oddech. Podszedł do niej i ...