Układ (V)
Data: 06.08.2019,
Kategorie:
BDSM
Brutalny sex
wiązanie,
Autor: kilgore_trout
... się do niej, a jej to pasowało, choć nie zdołał się powstrzymać przed kilkoma spojrzeniami. No cóż, faktycznie musiała wyglądać raczej nietypowo. A gdy dojechali na miejsce nie wytrzymał i zapytał:
– To na pewno tu?
Faktycznie dla człowieka z zewnątrz musiało to wyglądać bardzo dziwnie. Uznała więc, że należy mu się wyjaśnienie, choć oczywiście prawdy nie mogła zdradzić („chłopak mojej przyjaciółki czasami pieprzy mnie tu związaną” nie zabrzmiałoby zbyt dobrze).
– Na pewno. Mamy tu imprezę. Ale to tajemnica.
I odeszła czując na sobie jego wzrok. Zatrzymała się na chwilę, czekając aż odjedzie. Gdy usłyszała silnik, założyła obrożę i ruszyła przed siebie. Chodzenie w terenie w tych butach było trudne, ale chyba oczekiwanie na spotkanie z Marcinem dodawało jej siły, bo się nie potykała, a przynajmniej niezbyt często. Zupełnie przy tym nie zwracała uwagi na korek znajdujący się w jej tyłku.
Drzwi jęknęły, gdy je popchnęła. Wewnątrz było ciemno, jedynie środek był oświetlony przez świece ustawione w okręgu. Co on ma ochotę na jakąś satanistyczną zabawę? Podeszła bliżej, już miała się odezwać, ale on ją uprzedził:
– Rozbierz się i uklęknij w środku.
Spojrzała w kierunku z którego doszedł ją jego głos, ale nie zdołała przebić się wzrokiem przez ciemność. Nie pozostało jej nic innego jak wykonać ...
... polecenie. Gdy już znalazła się na kolanach, on w końcu się pokazał. Był półnagi, a w rękach trzymał łańcuch, który brzęczał wraz z każdym stawianym przez niego krokiem. Gdy był już bardzo blisko, zauważyła, że na końcu łańcucha znajduje się szeroka metalowa obroża. Z pewnością było to pójście krok dalej w stosunku do skóry. A może...a może on ma zamiar zatrzymać ją tutaj dłużej, tak jak ją straszył? Przeszedł przez nią dreszcz. Marcin sprawnie przeniósł nogi nad świeczkami i bez ceregieli zdjął z szyi Izy obrożę w jakiej przyszła zastępując ją trzymaną w rękach. Była dość ciężka, ale na razie jej to nie przeszkadzało. Interesowało ją, do czego ją zaczepi, bo nie brakowało urządzeń, które były na tyle ciężkie, że nawet gdyby chciała, nie zdołałaby ich ruszyć. Ale on ostrożnie położył łańcuch na ziemi i przykucnął przy niej, tak, że ich twarze znalazły się na tej samej wysokości.
– Należysz do mnie prawda? – zapytał niezbyt głośno.
– Tak panie – odpowiedziała tym samym tonem.
– Głośniej – rozkazał.
– Tak, panie – podniosła głos.
– Głośniej! – powtórzył.
Wydarła się:
– TAK PANIE NALEŻĘ DO CIEBIE, JESTEM TWOJĄ... – urwała słysząc kroki. Nawet nie musiała patrzeć w tamtym kierunku, wiedziała kto to. Zamiast tego zwróciła się do Marcina:
– Powiedziałeś jej? – w jej głosie brzmiały uraza i zdumienie.