Układ (V)
Data: 06.08.2019,
Kategorie:
BDSM
Brutalny sex
wiązanie,
Autor: kilgore_trout
... A te spotkania były...inne. Nie odwiedzali na razie tamtego miejsca, choć Marcin bardzo chciał tam wrócić, a i Iza nie wydawała się nie mieć nic przeciwko temu. Wolał jednak być ostrożny. Początkowo planował w ogóle się z nią nie spotykać...ale się nie dało. Coraz bardziej zaczynał zdawać sobie sprawę w co się wplątał, w jakie gówno wdepnął. Najrozsądniejszym wyjściem w tej sytuacji byłoby olać Izę, Nadię i to wszystko i po prostu ulotnić się, ale tego nie mógł, nie chciał zrobić. Jednak trochę Izie odpuścił, pozwalał jej ubierać się jak chciała, chociaż z tego co się orientował nie wróciła do poprzednich strojów. Widać noszenie ubrań, które sporo pokazują spodobało jej się, kto wie może nawet liczy na awans od tego gościa o którym mu mówiła. Powinno to wzbudzić w nim zadowolenie, w końcu to on ją do tego doprowadził, ale zamiast tego poczuł palącą zazdrość. Rozważał nawet nakazanie jej noszenia strojów, które więcej zakrywały, ale obawiał się, że ośmieszyłby się w jej oczach.
A te trzy spotkania...były naprawdę inne. Nie było w nich tego co zazwyczaj go podniecało, kontroli, bólu (no, może kilka klapsów, ale co to było w porównaniu do tego co już zdążył jej zafundować?), to był niemalże, zwyczajny, nudny seks. Tylko, że...on wcale nie był nudny, dawał mu satysfakcję, jakiej wcześniej nie odczuwał, to że sprawiał Izie przyjemność dawało mu poczucie zadowolenia, nie tryumfu jak dotychczas, ale po prostu zadowolenia. Było to zdrowo popierdolone, ale nie bardzo mógł coś na ...
... to poradzić, coraz bardziej czuł, że uwielbia jej zapach, uwielbia dotyk jej rąk, które, choć nieco kościste i twarde, potrafiły być delikatne, ucisk jej silnych ud, o jej tatuażach nie było nawet co wspominać, zdążył je wszystkie obejrzeć, choć wypytać o zaledwie kilka. Nie próbował nawet z tym walczyć, jedyne na czym się skupiał to by nie zdradzić się przed Nadią jakimś nieostrożnym słowem, ale nic nie wskazywało by cokolwiek podejrzewała. Była taka sama jak w dniach poprzedzających zdarzenie w samochodzie – coraz pewniejsza siebie i próbująca przejmować inicjatywę (niekiedy jej na to pozwalał, choć na swoje szczęście nie próbowała powtarzać tego co go tak wściekło, chyba sama doszła do wniosku, że przesadziła). Ale o Izę wciąż się martwiła.
Jednak to wszystko nie mogło im wystarczyć na dłuższą metę, dlatego po tych trzech tygodniach w końcu tam wrócili...
Czarna Strzała wierciła się, próbując uwolnić swoje, znajdujące się za jej plecami, ręce, choć wiedziała, że to bez sensu. Jej przeciwnik umieścił je w czymś co przypominało wielką skórzaną rękawicę, która dodatkowo była przyczepiona do jej szyi. Pozycja w jakiej były one umieszczone była daleka od ideału, ale nie to martwiło Strzałę. Martwiło ją to, że pomijając ustrojstwo na jej rękach była naga. Martwiło ją to, że jej strój leżał obok niej, poza jej zasięgiem. Martwiło ją, że niedaleko od niej stał jej śmiertelny wróg i spoglądał na nią uśmiechając się. Martwiło ją, że ma w ręku bat.
– Miło, że wpadłaś, Strzało ...