A macie za swoje! - Wakacyjna…
Data: 16.01.2022,
Kategorie:
wakacje,
Nastolatki
Zdrada
Autor: CichyPisarz
... odebrałaś – wyjaśnił, choć dobrze widział, jakie kierowały nim intencje. Może dla niego to była zabawa, ale Marika nie była głupiutka siksą, zrozumiała jego intencje, choć były ukryte i łatwe do przeinaczenia.
- Nie powie pan rodzicom, poważnie? – upewniała się.
- O niczym. Nie każdy dorosły jest… no wiesz... Jak twoi… – uspokajał, nie dokańczając oczywistego. A ty nie mów o tym nieporozumieniu w pokoju – miał dodać, ale nie chciał, by nastolatka pomyślała, że on się czegoś boi.
Kolejne dwa dni po tej całe sytuacji z paleniem, funkcjonowali jak wcześniej, choć czasem uśmiechali się do siebie, szczególnie wtedy, kiedy Marika czasem w środku dnia wychodziła z plaży, podając rodzicom zmyślane powody. On wiedział, po co dziewczyna znikała.
Ach te papierosy! To wszystko przez nie - pomyślał, obracając się na bok, plecami do żony, by nadal w spokoju rozmyślać.
<<>>
Tak naprawdę wszystko do czego doszło na wydmach, zaczęło się od papierosów, a bliżej - od afery o nie.
Tę awanturę słyszeli chyba wszyscy letnicy w okolicy pensjonatu, jak nie cała letniskowa miejscowość. Pół godziny temu wracający z plaży rodzice, przyłapali córkę za budynkiem z papierosem w ustach. To była katastrofa. Tadeusz wrzeszczał na Marikę, Aleksandra moralizowała i zapewniała o surowej karze, i tak w kółko.
Tym bardziej słyszeli to Ireneusz i Monika, którzy mieszkali dwa pokoje dalej od pomieszczenia, w którym dokonywano ostracyzmu na nastolatce.
- Podejrzewałbyś, że taka spokojna ...
... dziewczyna popala? – podjęła gorący temat przysłuchująca się krzykom przez uchylone drzwi balkonu Monika. – Ja nigdy. Przecież ona taka grzeczna – dziwiła się.
- Nigdy, co ty? – odbąknął, udając, że go to nie interesuje, choć w duchu panikował, bo bał się, by czasem nie wyszło na jaw, że on wiedział, a rodziców Mariki nie poinformował. Nastolatka w nerwach mogła chlapnąć, że była już widziana.
- Współczuję dziewczynie. Oni naprawdę przesadzają – kontynuowała Monika, wsłuchując się we wciąż powtarzane groźby. – Na plaży też za bardzo ją pilnują, samej nie pozwalają nigdzie chodzić, a ona rówieśników potrzebuje, a nie staruszków jak my – dzieliła się spostrzeżeniami, odrobinę przesadzając z nazwaniem ich "staruszkowie".
- Tu masz rację – przytaknął. – Choć... niezła z ciebie staruszka - zagaił, mierząc ją od stóp do głów. Uznał, że taki komplement się żonie należy. - Jadę się trochę przewietrzyć, a ty, jak skończą – wskazał oczami ścianę - może Olce powiedz, żeby trochę zluzowali, bo… - urwał.
- Nie będę się wtrącać. Szkoda mi dziewczyny, ale to ich sprawy. Z tobą mogę pogadać, ale wiesz, jaka Ola jest przewrażliwiona. Zaraz się żachnie i jeszcze my się pokłócimy.
Irek zszedł na parter, po chwili odpinał zabezpieczenie roweru. Ruszył na dobrze znaną trasę rowerową, przebiegającą wzdłuż wybrzeża. Kręcąc pedałami, wciąż myśląc o awanturze z paleniem i jej skutkach, a najwięcej o ślicznej Marice.
Wracał zadowolony z przyjemnej przejażdżki i już miał skręcać ze ...