Dzień Kobiet, czyli uważajcie na życzenia,…
Data: 20.03.2022,
Kategorie:
marzenia,
nieznajomy,
brutalnie,
Brutalny sex
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... ostatnich, wykrztuszonych na resztce oddechu słowach, nagle milknie. Nie tylko z powodu użytego w emocjach obelżywego słownictwa, którego zwykle stara się unikać jak ognia, lecz przede wszystkim przez gwałtownie wzbierające mdłości. Próbuje jeszcze rozpaczliwie zachować resztki kontroli, ale już po paru krokach wie, że ręka przysłaniająca usta niewiele pomoże. Przyspiesza więc, a ostatnie metry dzielące ją od ubikacji przebiega, próbując nie poślizgnąć się na wciąż wilgotnych kafelkach. Z nie najlepszym zresztą skutkiem.
Wciąż zamroczona Stenia podnosi się powoli z podłogi. Opiera rękę na krawędzi muszli, chwyta za podajnik papieru, klęka, prostuje kręgosłup… W końcu jakimś cudem staje przed umywalką i podnosi wzrok. Przegląda się w lustrze raz, drugi i piąty, jakby miała nadzieję zobaczyć coś innego. Albo najlepiej od razu kogoś. Jak nietrudno się domyślić – bez rezultatu. W końcu rezygnuje więc i klnie, tym razem bezgłośnie. Na więcej nie ma już ani chęci, ani ochoty, ani tym bardziej siły.
Na wciąż miękkich nogach zaciąga do toalety wiadro i czym prędzej zmywa z podłogi resztki kolacji, kawy i coli. No i wódki. Zaraz potem hojną porcją mydła zapiera bluzkę oraz spódnicę w umywalce, wyżyma je i rozkłada na kaloryferach. Dopiero teraz dotyka ostrożnie boku czoła, które owszem, boli pod najlżejszym naciskiem, lecz na szczęście jakoś specjalnie nie puchnie. Podobnie zresztą jak policzek. Warga wydaje się cała, zęby i nos tak samo…
Przemywa twarz oraz szyję chłodną ...
... wodą i zamyśla się. Zdaje sobie sprawę, że musi zaczekać na podeschnięcie ubrania, jednak pozostaje pewien problem: gdzie miałaby to zrobić? Niby może schować się tutaj i liczyć, że w najbliższym czasie nikt nie będzie chciał skorzystać z kibelka, lecz nie wydaje się to najlepszą opcją. Na dodatek na stoliku wciąż leżą jej rzeczy, na czele z telefonem. Nie wspominając już o tym, że sama przepierka ciuchów nie wystarczy. Całe jej ciało potrzebuje odświeżenia. I to konkretnego, do czego niezbędny będzie prysznic.
Wychyla więc ostrożnie głowę na korytarz. Pusty. Przemyka więc dyskretnie do sąsiedniej łazienki, gdzie porywa ręczniki oraz żel do mycia dla gości, czym prędzej zrzuca bieliznę na krzesełko i wskakuje do najbliższej kabiny.
Tym razem, dla odmiany, zajętej.
Jest tak zszokowana, że momentalnie zapomina o calutkim bożym świecie. Tymczasem stojący naprzeciwko niej, wyższy o ponad głowę mężczyzna obraca się powoli. Dostojnie, wręcz majestatycznie, niczym w scenie wyjętej żywcem z jakiegoś romansidła. Jednego z tych, które telewizja puszcza w paśmie nocnym, bo na dzienną emisję są dalece zbyt odważne… Najpierw ukazuje pokrytą równo wytrymowanym zarostem twarz, później szerokie ramiona, aż wreszcie okręca się na pięcie i staje w rozkroku. Przeciąga dłonią po ociekających wodą włosach barwy kruczych skrzydeł, strzepując mieniące się w świetle jarzeniówek krople.
– Przepraszam bardzo za impertynencję, lecz z całą uprzejmością muszę zasugerować, iż niniejsze miejsce ...