Nocny pociąg z rudzielcem, czyli na…
Data: 27.03.2022,
Kategorie:
Zdrada
wulgaryzmy,
nieznajomy,
Brutalny sex
Autor: Agnessa Novvak
... mającej najlepsze czasy dawno za sobą koszuli nocnej i jednym pociągnięciem zdejmujesz ją przez głowę. Prezentujesz się jeszcze przez moment przodem, po czym obracasz, drepcząc w miejscu, a na koniec lekko klepiesz dłonią w wypięty pośladek. Tak samo nagi, jak i cała reszta twojego ciała. Pomijając okulary, wciąż ozdabiające nos.
– A teraz powiedz mi prawdę. Szczerze. Czy mogę jeszcze podobać się mężczyznom z takim wyglądem? Z moimi kształtami, ciałem, twarzą? – pytasz.
Niby mogłem spodziewać się rozemocjonowanej reakcji z twojej strony, ale nie aż takiej. Tym bardziej nie rozumiem, jak i dlaczego zapłakana, roztrzęsiona istotka przemieniła się w jawnie prowokującą kusicielkę. Ale skoro zapytałaś, odpowiem. A przynajmniej się postaram, bo cóż właściwie mam ci rzec, Mirello? Czy jesteś atrakcyjna? Zdaję sobie sprawę, że są gusta i guściki, a ładne nie jest to, co ładne, a co się komu podoba, więc… nie. Nieszczególnie. Obiektywnie, subiektywnie, jakkolwiek cię nie ocenię. Choć mogłabyś.
I nawet nie w tym rzecz, że się ewidentnie zaniedbujesz, czy ubierasz jak kilka rozmiarów tęższa kuzynka, która nie zauważyła, że moda na grunge skończyła się ze dwadzieścia lat temu. Powód leży znacznie głębiej. Teoretycznie masz zadatki na bycie bodaj najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem, a było ich naprawdę wiele. Praktycznie coś poszło bardzo nie tak. Jakby Stwórca starannie ułożył dopracowany w najdrobniejszych szczegółach plan i na jego podstawie opracował doskonały ...
... projekt ponętnie krągłego rudzielca. Ale zlecił jego wykonanie byle remiesze, dając mu jako tworzywo materiały trzeciego sortu. I tak właśnie, z piany morskiej… czy w tym przypadku z pianki raczej przyklapniętej, nieco już przeterminowanej i oblanej wyrobem czekoladopodobnym, zrodziłaś się ty.
Na głowie miast napuszonych, gorejących fal, sterczy ci raczej skołtuniony pęczek przywiędłej marchewki. Z grzywką. Brwi masz wyregulowane, ale chyba lewą ręką i po ciemku. Twój nos jest nieco za duży a usta, choć pociągająco kształtne, ściąga nieprzyjemny, smutny grymas. Goszczący na nich najwidoczniej na tyle często, że aż zdążył trwale odcisnąć zmarszczki w kącikach.
Jedynym, co posiadasz autentycznie ślicznego, są oczy. Ogromne, cudownie wykrojone, podkreślone gęstymi rzęsami, o tęczówkach koloru wzburzonej, morskiej toni. Wpatrujesz się nimi we mnie tak przenikliwie, że ostatecznie nie wytrzymuję nierównego pojedynku i spuszczam zawstydzony wzrok.
Zatrzymuję się dopiero na twych piersiach. Dużych, apetycznych, ukoronowanych sporymi aureolami. I wyraźnie opadłych, dodatkowo naciągających swym niemałym przecież ciężarem zmęczoną skórę dekoltu. Pod którymi odznacza się wydatny brzuch, przechodzący w ciężkie biodra i niezgrabne nogi, niemalże pozbawione wcięć na wysokości kostek.
Nie wiem właściwie dlaczego, bo widzimy się przecież pierwszy i zapewne ostatni raz w życiu, a na dodatek wcale nie mam wobec ciebie specjalnie uczciwych zamiarów, ale czuje smutek. Żal. Może nawet ...