Na górze róże, na dole... na…
Data: 29.03.2022,
Kategorie:
genderfluid,
Fantazja
długa fabuła,
Brutalny sex
Lesbijki
Autor: Mjishi
... Jowisza! Tak długo…
Nie przerywaj mi. Miałam mówić, to mówię. Nie obchodzi mnie, że o tym już było. Moje Słoneczko jest najsmaczniejszą Istotą na świecie. Na pewno. I nie jest człowiekiem. Na pewno. I upolowałam je. Jest moje.
To zaskakujące, jeśli już przy tym jesteśmy, że tak szybko przestawiły mi się w głowie końcówki w języku polskim. Ale Słoneczko i tak niezbyt się o to troszczy. A przynajmniej tak chce, by to wyglądało. Ale widzę, jak się weseli dziko, kiedy używam formy nijakiej. Większość ludzi by się obraziła, gdyby mówić o nich „to”. Nir cieszy się jak dziecko. Tak jak teraz. Bo mnie zobaczyło.
Teraz jednak, ta radość mnie boli. Od kilku dni noszę w sobie to dzikie pragnienie krwi. Chcę zrobić krzywdę. Chcę posiąść wbrew woli. Chcę zdobywać zakazane lądy. Nir nie ma, względem mnie zakazanych lądów.
Stoję w drzwiach. Opieram się o framugę i patrzę, jak się krząta. Zwykle mnie to uspokaja. Jej widok. Zupełnie, jakbyśmy prowadzili normalne życie. Teraz jednak tylko wzmaga moją irytację. Kocham, ale chcę zrobić krzywdę. Nikomu innemu. Temu kochanemu chcę. Chcę dominować nad tym, nad kim mi najbardziej zależy. Za stara już jestem, żeby się za to nienawidzić. Dawno zaakceptowałam w sobie wampirze odruchy. Jednak przyznaję, że w tej nowej sytuacji są wyjątkowo irytujące. Nie wiem, jak miałabym się spełnić. Nie wiem, czy to w ogóle możliwe.
— Robię sałatkę owocową na wyjście, zostawić ci trochę? — pyta i patrzy na mnie tymi swoimi iskrzącymi oczami.
— ...
... Zostaw mi siebie — odpowiadam w zamyśleniu.
Uśmiecha się słodko. Naprawdę ogromnie dużo słodyczy ostatnio w moim życiu. Koty wbiegają do kuchni. Miauczą i kręcą się wokół Nir. Bierze dwie miseczki z blatu i idzie je ustawić w róg kuchni. Dopiero teraz widzę, że jest w samych majtkach i koszulce. Wzmaga we mnie pożądanie.
Schyla się tuż przy mnie. Koty rzucają się na surową wołowinę. Słońce prostuje się i całuje mnie lekko.
— Jak wrócę, to dostaniesz, co tylko zechcesz — komunikuje i wraca za wyspę kuchenną, dalej coś kroić.
— Chcę teraz — mówię beznamiętnie.
Podnosi oczy i przygląda mi się uważnie. Pewnie się zastanawia o co mi chodzi.
O to, że chcę cię zerżnąć jak zwierzę. Chcę wziąć w sposób, w który gepard brałby gazelę, gdyby to kiedykolwiek miało zaistnieć. Ale ty nigdy nie będziesz gazelą. A ja już innymi się nie interesuję. Zepsułaś mnie. Zepsułeś mnie. Zepsułoś mnie.
Milczę, więc wraca do krojenia.
No cóż. Może szybki numerek mi pomoże. Chwilowo zawsze pomaga.
Wychodzę. Idę do sypialni i wyciągam spod łóżka strap-ona, którym ostatnio się bawiliśmy. Jest całkiem spory. Bez przygotowania pewnie będzie bolało. Ściągam spodnie i majtki. Zakładam go i ponownie się ubieram. Schodzę na dół i znów kieruję się do kuchni. Staję w drzwiach.
— Chcę, żebyś zrobiło mi loda — celowo używam sformułowania powiązanego z jedzeniem.
Zerka na mnie z rozbawieniem, lecz nie przerywa krojenia.
— Robię sałatkę, nie lody — odpowiada z uśmiechem. — Jak wrócę, to ...