Mea Culpa
Data: 24.04.2022,
Kategorie:
rozstania i powroty,
stara miłość nie rdzewieje,
Zdrada
wspomnienia,
uczucia,
Autor: XXX_Lord
... usłyszał niczego podejrzanego, dopóki instynkt, który swego czasu mocno wyostrzony, a ostatnio nieco uśpiony z powodu braku treningów podpowiedział mu, że za jego plecami dzieje się coś niepokojącego. Wytrenowany latami organizm zadziałał jak automat, zrobił unik i tylko dzięki temu potężny cios, który był obliczony na trafienie go w kość potyliczną, zsunął się po karku. Mimo iż trwało to ułamki sekund, dla niego całe zdarzenie toczyło się w bardzo powolnym tempie, jakby puszczał film klatka po klatce. Rzucił się przez bark na ziemię, przetaczając po trawniku, czym uratował swoje kolano – kopnięcie, obliczone na złamanie, a w najlepszym wypadku na poważny uraz trafiło go w biodro, a napastnik syknął z bólu. Pół sekundy później stał w pozycji obronnej, widząc potężnie zbudowanego, wyższego od niego o pół głowy brązowookiego szatyna, o wściekłym wyrazie twarzy.
Za wolny, za ociężały, widać, że chodzi na siłownię, ale ciosy wyprowadza jak nieudolny słoń – Podsumował w myślach, obserwując sunącą w jego kierunku pięść. Wykonał szybki unik i kiedy napastnik wychylony do przodu próbował utrzymać równowagę, Krystian zwinnie stanął za nim.
– Kim jesteś? – zadał spokojnie pytanie – i czego chcesz?
Napastnik bez słowa zaatakował ponownie, na co Krawczyk nie unikając ciosu, zrobił krok do tyłu i wyprowadził podręcznikowe mawashi, które wylądowało na twarzy atakującego, nokautując go w okamgnieniu i powalając na ziemię.
– Nie wiem, o co ci chodzi, ale jeszcze możesz wyjść z ...
... tego bez szwanku. – Zbliżył się do powalonego mężczyzny i wyciągnął rękę. – Łoooł, spokojnie. – Odsunął się, widząc pistolet, który napastnik wyszarpywał nerwowo zza pazuchy, kiedy tamten wreszcie oswobodził broń, Krystian wykonał szybki krok do przodu i kopnął z całej siły w dłoń przeciwnika.
Broń potoczyła się daleko na chodnik.
– Czego do kurwy nędzy ode mnie chcesz? – wysyczał – Gadaj, albo obiję ci tak ryj, że własna baba cię nie pozna.
– Ciebie jakoś bez problemu poznała. – Usłyszał niespodziewanie, co zbiło go całkowicie z tropu. – Pieprzysz się z nią?
– Co, kurwa? – Opuścił ręce, co napastnik błyskawicznie wykorzystał i wyprowadził prawy prosty, który trafił Krystiana centralnie w lewy policzek. Cios był tak mocny, że trochę go zamroczyło i zachwiał się na nogach.
– Jak to kurwa, co? – Szatyn zamachnął się po raz kolejny, tym razem nieudanie. – Pytałem się, czy ją pieprzysz, skurwysynu. Moją żonę. – Zaatakował wściekłym kopniakiem, Krawczyk uniknął ciosu, po czym wyprowadził uderzenie bokiem dłoni w nos napastnika, łamiąc go.
– O kurwa. – Mąż Weroniki osunął się na ziemię, płacząc. – Kim ty skurwysynu jesteś, co? Jakimś pierdolonym karateką? – Podczas wypowiadania ostatniego słowa jego oczy zapaliły się i wyszeptał jedno słowo, w zasadzie pytanie.
– Krawczyk? To ty?
Krystian opuścił ręce, stojąc nad nim i wpatrując bez wyrazu w twarz Rafała.
– To ty, nie zaprzeczaj. – Moczulski dźwignął się ciężko. – Opowiadała mi kiedyś o tobie i mówiła, że ...