Wielka improwizacja (I)
Data: 27.04.2022,
Kategorie:
Lesbijki
taniec,
bez seksu,
Autor: paty_128
... nadzieję, że salon jest wystarczająco duży. Tylko o co chodziło tej recepcjonistce mówiąc, że Kate nie jeździ do domów klientów? Chodziło o te kobiety na jej tablicy?
Wróciłam do domu na nowo przeżywając brak żywej duszy w nim, zrobiłam sobie kilka kanapek z dżemem z czarnych porzeczek i herbatę. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio ją piłam. Zaczęłam się zastanawiać, czemu stchórzyłam w pracy. Odpowiedzi nie znalazłam.
Nastał kolejny dzień w moim życiu, który wolałabym przespać. Kiedy leżałam jeszcze w łóżku, ktoś do mnie zadzwonił. Spojrzałam, Damian. Niech spada, pomyślałam i odłożyłam telefon z powrotem. Po chwili znów zadzwonił.
- Czego chcesz? – Odebrałam i zapytałam.
- Porozmawiajmy, kochanie... - Zaczął.
- Nie mów tak do mnie.
- Więc porozmawiajmy.
- Dobra, mów. Byle szybko bo się spóźnię do pracy.
- Żałuję tego, co zrobiłem, ale proszę, wróć do mnie.
- Daruj sobie. Coś jeszcze masz do dodania?
- Tak. Widziałem cię wczoraj.
- Fascynujące.
- Na przystanku. Z tą lesbą. Powiedz mi, od kiedy jesteś homo?
- Och, spierdalaj. Nic mnie z nią nie łączy.
Rozłączyłam się i wstałam. Damian wystarczająco mnie zdenerwował i tym samym rozbudził. Cóż, tyle dobrego. W pracy czułam po sobie, że mi się zbliża okres. Najmniejsza pierdoła potrafiła mnie wkurzyć. Z Damianem na czele. Jedyne, co mnie nie irytowało, to zbliżający się piątek. Tak bardzo chciałam, żeby już nastąpił. Cholera, naprawdę jest ze mną coś nie tak. To nie ja, ja się tak nie ...
... zachowuję. To wszystko wina zbliżającego się okresu i rozstania z Damianem. Tak, to jedyne sensowne wytłumaczenie. W pewnym momencie szef powiedział mi, bym została chwilę po pracy, bo musi ze mną porozmawiać. Oddałby mi łaskawie moją wypłatę, muszę opłacić rachunki.
Więc poszłam do niego.
- Dobrze, że zostałaś.
- Co z moją wypłatą?
- Będzie za jakiś tydzień.
- Tydzień temu też był tydzień. Każe mi pan czekać na wypłatę dwa tygodnie, to jest chore! Jeśli nie dostanę jej jutro, złożę skargę do Państwowej Inspekcji Pracy.
- Straszysz mnie? A co ty mi możesz zrobić?
- Pozbawić pana stanowiska kierownika. Mam również prawo do złożenia pozwu do sądu pracy. Myśli pan, że jestem tak samo naiwna jak Sandra? – (Sandra to druga recepcjonistka, pracujemy razem). – Dojdą do tego odsetki z tytułu opóźnienia.
- Daj mi trzy dni.
- Już tylko trzy dni? Jak tak dalej pójdzie, to dostanę ją jeszcze dziś. – Uśmiechnęłam się z kpiną. Nienawidziłam go.
- Nie bądź taka do przodu.
- A, jeszcze jedno. Po wypłacie odchodzę.
Patrzyłam w jego stare niebieskie oczy i zastanawiałam się, o czym teraz myśli. A konkretniej, czy wystarczająco go nastraszyłam tym sądem.
- Idź już, wracaj do domu. Żegnam.
- Do widzenia. – Odwróciłam się i wyszłam w pełni z siebie zadowolona. Nareszcie mu się postawiłam. Nareszcie znalazłam w sobie tą siłę. A stary, osiwiały człowiek został w swoim gabinecie. W ogóle, to on nie powinien już być na emeryturze?
Wyszłam i w drodze do domu ...